Pułkownik

przez | 16 lutego 2014

Intryguje mnie spór o płk. Kuklińskiego. To rozważania o moralności, zdradzie i obowiązku oraz czym był tzw. PRL. Do tego dochodzi dyskusja o faktycznym znaczeniu przesłanych amerykanom dokumentów i postępowaniu samych odbiorców dokumentów oraz szereg innych dylematów.

W pewnym sensie płk. R.Kukliński jest potwierdzeniem swego rodzaju „bogactwa” naszej historii i pokręconych dziejów. Chyba nie ma narodu, który na przestrzeni minionych dziesiątek lat lub wieków nie miał swoich Kuklińskich lub przynajmniej jednego. Mamy i my.

Wielu ludzi chce mieć zdanie na temat płk. Kuklińskiego. Przystępując jednak do oceny płk.Kuklińskiego warto sobie powiedzieć, że nie mamy obowiązku stawiania się przed zero-jedynkowym dylematem: bohater czy zdrajca. Być może z tym dylematem zmagał się płk. Kukliński, ale to był jego wybór. Takie odważne zadanie postawiło sobie też wielu publicystów, szczególnie tych którzy optują za wersją – bohater, który zagrał Rosjanom na nosie i zapobiegł wojnie. Opcja „zdrajca” ma raczej niewielu zwolenników wśród komentatorów medialnych, polityków czy przedstawicieli dawnej opozycji. Dominuje próba zrozumienia lub ostrożność w wypowiadaniu sądów i dystans.

Mogę tylko przypuszczać, że płk. Kukliński miał świadomość, iż ocena jego czynu będzie trudna i nie powinien się był kreować na bohatera. A już szczególnie, nie powinien zabiegać o społeczną akceptacją swojego czynu, który z natury rzeczy zawsze będzie oceniany jako kontrowersyjny. Nie twierdzę, ze to czynił. To tylko moja podpowiedź dla innych osób, które gdzieś kiedyś staną (lub same się postawią) przed takim wyborem.

Chyba największym nieporozumieniem jakie pojawia się przy uzasadnieniu czynu płk. Kuklińskiego jest twierdzenia, że zapobiegł wybuchowi kolejnej wojny. Fakt, iż Rosjanie formalnie przygotowali plany inwazji na Europę, nie oznacza że planowali wojnę. Gdyby się do wojny faktycznie szykowali, to nie uszłoby to uwadze wywiadów krajów NATO. Po prostu nie da się ukryć szykowania setek tysięcy ludzi, czy nawet milionów, do konfliktu zbrojnego.

Zresztą z inwazją rosyjską i rzekomą potęgą rosyjską, która miała zalać Europę mamy nasz polski problem. Kiedy mówimy o Kuklińskim, to twierdzimy że Rosjanie byli potężni i ot tak mieli zając Europę po Portugalię. Kiedy jednak mówimy o stanie wojennym, to te same prawicowe środowiska twierdzą, że Rosjanie byli zbyt słabi by interweniować i ryzykować kryzys polityczny z krajami zachodu. To w końcu jacy ci Rosjanie byli? Potężni czy słabi?

Ujawnienie planów działania i przemieszczania wojsk Układu Warszawskiego przez Polskę w razie zbrojnego konfliktu, wywołało postawienie pułkownikowi zarzutu, że przyczyniłby się do zwiększenia strat materialnych Polski i być może ludzkich w razie wojny. Oczywiście nie ma wątpliwości, że i bez informacji płk. Kuklińskiego, Polska jako kraj tranzytowy dla Rosjan była już na celowniku krajów NATO. Być może jednak płk. Kukliński pomógł lepiej „wycelować” rakiety skierowane na Polskę.

Nie mam wątpliwości, że dla USA płk. Kukliński był wyjątkowo wartościowym agentem, dostarczając wiele cennych informacji o armiach Układu Warszawskiego i planie potencjalnej agresji na Europę Zachodnią. Jeżeli ktoś jednak interesuje się historią konfliktów zbrojnych, to zauważy, że liczba wariantów zaatakowania Europy Zachodniej drogą lądową jest ograniczona, co potwierdziły ujawnione plany. Oczywiście w ostatnich dziesięcioleciach doszły nowe środki prowadzenia wojny. Ale druga strona (np. NATO) to nie zbiorowisko idiotów, którzy nagle się dowiadują że wróg może zniszczyć węzły komunikacyjne czy użyć bomb atomowych lub podobnych.

Ciekawy jest też sposób oceny płk. Kuklinskiego wśród jego obrońców. Dla nich płk. istniał dopiero po roku 70-tym. Łatwo się zapomina, ze płk. zrobił szybką karierę w LWP, co wg obecnych schematów oznacza czystej krwi komucha. Płk. był świadkiem czystek w wojsku i najazdu na Czechosłowację, a zideologizowanie wojska najwyraźniej mu nie przeszkadzało przez długie lata. Średnio mnie przekonuje argument, ze praca przy planach agresji czy udział wojska w tłumieniu strajków w roku 70-tym, nagle dokonały w nim przełomu. I pomyśleć, ze gdyby – przy swoich poglądach – nie zdecydował się na przekazywanie informacji USA, byłby dzisiaj potraktowany jak typowy wojskowo-partyjny beton PRLu.

Mimo, że Amerykanie próbowali na nas wymuszać uznanie płk. Kuklińskiego za bohatera, sami wobec niego chyba nie zachowali się najlepiej. Otrzymywane od Kuklińskiego informacje o szykowaniu stanu wojennego nie spowodowały ostrzeżenia opozycji. Z perspektywy czasu wygląda na to, że Amerykanie stan wojenny uważali za rozsądne rozwiązanie w tamtym czasie. Nie potrafili zapobiec infiltrowaniu własnych szeregów. W końcu do Europy Wschodniej dotarła informacja, że wśród najwyższej kadry wojskowej jest szpieg. Dla R.Kuklińskiego oznaczało to ucieczkę i życie odtąd w ukryciu oraz stałym zagrożeniu. Oficjalnie Amerykanie deklarowali i deklarują szacunek i podziw dla Kuklińskiego. Trzeba przyznać, że posuwali się nawet do szantażu wobec Polski dla wymuszenia uznania dla niego w kraju. A czy sami szanują szpiegów i osoby ujawniające państwowe tajemnice u siebie? Nie. W ostatnich latach dwóch obywateli USA ujawniło dane okryte tajemnicą, to spotkało się ze sporym uznaniem na świecie ze względu na upublicznione informacje. Mowa o ujawnieniu informacji dyplomatycznych, a ostatnio danych o infiltracji w obszarze telekomunikacji. Władze USA były bezwzględne. Jeden z tych ludzi siedzi w więzieniu z potężnym wyrokiem, a drugi musiał zbiec do Rosji, by nie skończyć tak samo. Dla władz USA i wymiaru sprawiedliwości, ci dwaj faceci zdradzili tajemnice i jest po dyskusji.

Czy ocena czynu Kuklińskiego jest funkcją oceny PRL i braku rozliczenie z dawnym systemem? To zbyt uproszczony wniosek. Mimo wszystko dla sporej części Polaków (co potwierdzają sondaże) i przedstawicieli dawnej opozycji, PRL to była Polska. Może nie wymarzona, ale na pewno nie obcy i wrogi kraj. Warto jednak też zaznaczyć, że o ile mało kto zdecydowałby się na współpracę z obcym wywiadem, to niemały odsetek Polaków zdaje się rozumieć i szanować decyzję płk. Kuklińskiego.

Pozostaje też element zdrady, czy złamania przysięgi, co dla żołnierza zawsze jest czynem obciążającym. Sądzę, że żołnierz który się zdecyduje na jej złamanie, musi się liczyć z tym że zostanie skazany na co najmniej społeczną infamię. Zdaje sobie sprawę, że istnieją okoliczności kiedy przysięgę można złamać, ale wątpię by w wojskowej przysiędze ktoś chciał je doprecyzować. Płk. Kuklińskiemu ostatecznie wyrok uchylono w latach 90-tych z powodu działania w stanie wyższej konieczności. Na wszelki wypadek nikt nie definiował co to znaczy.

Dla mnie płk. Kukliński, to postać trudna do jednoznacznej oceny, m.in. innymi dlatego, że brak mi szeregu informacji. Nie mam nic przeciwko pojęciu: patriota (przynajmniej w jego przekonaniu). Może bohater, ale i postać tragiczna. Choć pewnie z tą ostatnią oceną płk. Kukliński by się nie zgodził. Pułkownik Kukliński będzie pewnie przez długie lata przedmiotem polskich sporów. I dobrze. Nie mam też nic przeciwko stawianiu mu pomników czy nazywanie jego imieniem i nazwiskiem ulic. Jeżeli lokalne społeczności tego chcą, to proszę bardzo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.