Premier, mimo apelu o nieuleganie emocjom po wypadku w Kamieniu Pomorskim, sam im uległ. Wypadek (śmierć sześciu osób) był tragiczny w skutkach i – jeśli tak wolno mówić – banalny pod względem przyczyny.
Swoją drogą tak sobie pomyślałem po informacji o tym wypadku, że życie jest okrutne i cholernie statystyczne. Po informacji o pijanej 30-latce w Warszawie, która cudem nie rozbiła innego samochodu na rondzie w centrum Warszawy i nie zabiła nikogo w przejściu do którego ostatecznie wpadła, już mi się zaczęło wydawać że jakaś siłą nadprzyrodzona zaczęła nad nami czuwać. Niestety dwa tygodnie później pijany kretyn w jednej chwili zabija sześć osób i przypomina nam o statystyce.
….ale wracając do premiera
Sam już nie wiem czy bardziej temperaturę oburzenia podbijała opinia publiczna czy politycy wespół z kanałami informacyjnymi. Mniejsza o to.. Premier pouczał innych polityków, ale wiele lepszy nie był i wraz z grupą ministrów szybko ogłosił swoje pomysły na zaostrzenie walki z pijanymi kierowcami.
Opinie i werdykty w mediach leciały szybciej niż chłodna analiza danych o pijanych kierowcach i powodowanych przez nich wypadkach. Powinniśmy wpierw spokojnie przejrzeć statystyki policyjne i sądowe i dopiero później ogłaszać pomysły lub powiedzieć…., że w zasadzie niewiele trzeba zmieniać. Dane za okres 2010-2012 wskazują na powolny spadek liczby wypadków powodowanych przez pijanych kierowców. Niestety nadal pijani kierowcy jeżdżą po naszych drogach i to wcale w niemałej liczbie. Pamiętajmy, że dane policyjne wykazują tylko kierowców złapanych na prowadzeniu po kielichu. A ilu więcej ich jest faktycznie codziennie na drogach? Wzrosła liczba wyroków sądowych w tym okresie, w tym dla recydywistów, co jest wynikiem wzrostu kontroli trzeźwości przeprowadzanych przez Policję. W sumie można powiedzieć, że walka z pijanymi kierowcami przynosi powoli skutki. Niestety powoli, a ponadto po każdym wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę pojawia się pytanie czy można było temu zapobiec. Pytanie niebezzasadne, bo w przeciągu kilku dni mamy wypadek w Łodzi (trzy osoby nie żyją) i kolejnego kretyna, którego bodaj wczoraj zatrzymano z dwoma promilami! Zastanawiam się, czy ci ludzi są tak stuknięci czy perwersyjnie świadomi, że prawdopodobieństwo trafienia na Policję i badanie alkomatem jest niskie. Niestety kary za wysokie też nie są.
Z danych sądowych (wyroki) faktycznie wyłania się zbytnia pobłażliwość wobec kierowców. Zakres kar wydaje się wystarczający. Powinna się więc zmniejszyć pobłażliwość sądów i nadzór nad skazanymi.
Premier – cóż, jest politykiem – trochę pod publikę zagrał i zaproponował zaostrzenie kar, w tym minimalnych progów. Pomysł z alkomatami uważam raczej za nietrafiony, bo nieskuteczny. Już zupełną wpadkę było przekonanie premiera, że alkomat można dostać za kilka złotych. Owszem, można, ale jaka jest wiarygodność takiego alkomatu i ile mamy ich kupić rocznie?
Proponowałbym raczej zachęcenie sądów do zmiany polityki sądzenia i przyglądanie się z kim mamy do czynienia. Czym innym jest przypadek gdy przeciętny Polak nieświadomie wypije ciut za dużo i ma za małe doświadczenie by ocenić wpływ alkoholu na siebie. Jeżeli było to po raz pierwszy i bez spowodowania wypadku (złapany w czasie akcji kontrolnych), to nie widzę sensu odbierania mu prawa jazdy na trzy lata jak chce premier i nakładaniu min 5 tys. zł. kary. Solidny mandat kilkusetzłotowy wystarczy. Może być tysiąc złotych. Natomiast jak ktoś siada za kółkiem z wynikiem 1-2 promila lub jest recydywistą, to już inna bajka. Pomijam już nawet spowodowanie wypadku. To już jest potencjalny zabójca. Przypomnę, że łódzki tramwajarz stracił kontakt z rzeczywistością już przy 1,2 promilach!
Wydaje mi się więc, ze premier zbyt łatwo z obywateli którzy zrobili głupstwo, chce zrobić przestępców. On jest od chłodnej oceny problemu, a nie uleganiu społecznym i medialnym nastrojom. Pozostawiłbym więc obecne kary i granice z grupy: odebranie prawa jazdy, dopuszczalne promile itp. To do sądu powinna należeć ocena z jakim człowiekiem mamy do czynienia.
Intryguje mnie natomiast kara więzienia. Mam świadomość, że kierowca „po wpływem…”, to nie taki sam przestępca jak człowiek zabijający z premedytacją i pełną świadomością. Niemniej w polskim prawie działanie „pod wpływem…” chyba zbyt łatwo jest usprawiedliwieniem człowieka. Spożywanie nadmiernych ilości alkoholu tuż przed ruszeniem w drogę jest tak naprawdę świadomym powiększaniem prawdopodobieństwa spowodowania nieszczęścia.
Podoba mi się pomysł publikacji wyroków i danych kierowców w lokalnych mediach. Wstyd za własną słabość jest dość dobrym środkiem do walki z podchmielonymi kierowcami. Warto powalczyć w Polsce z kulturą picia (nawet skromnego) alkoholu przy każdej okazji. Nie mam nic przeciwko uzupełnianiu informacji w lokalnych mediach, że rodzina, znajomi (podać imiona i nazwiska) mieli świadomość, że delikwent siada pijany za kierownicą lub nawet mu towarzyszyli w podróży.
W przeciwieństwie do dość powszechnej antypatii do donosów, zachęcałbym do informowania Policji o pijanym towarzyszu libacji czy pijanym sąsiedzie chcącym usiąść za kierownicom. Sądzę, że towarzyszka „bohatera” z Kamienia Pomorskiego, długo będzie sobie zadawać pytanie czy mogła zapobiec wypadkowi. …bo mogła. Donosy i kontakt z sąsiadami mogłyby też pomóc Policji w nadzorze na kierowcami, którzy czasowo utracili prawo jazdy.
Pozostaje odpowiedzialność osób, które widzą że pijany człowiek siada za kierownicą lub nawet mu towarzyszą. Pod względem prawnym, to pomysł mało realny, ale może publikacja własnego imienia i nazwiska przy danych pijanego kierowcy, będzie nas zniechęcać do tolerancji pijaków za kierownicą. Ja niemiałbym nic przeciwko ryczałtowej karze pieniężnej świadków/towarzyszy podróży. Proponuje od 1 tys. do 2 tys. zł. Może to odstraszy przy okazji nastolatków od siadania do auta po dyskotece z pijanym kolesiem za kierownicą.