Dodatkowe prawa wyborcze dla rodziców?

przez | 18 grudnia 2013

Propozycja Jarosława Gowina brzmi dla mnie kusząco. Mam dwójkę dzieci, które są za młode by głosować. Dzięki temu ja i moja żona mamy mieć po jednym dodatkowym głosie w wyborach. Od razu mówię, że propozycją Gowina zainteresowany nie jestem. Bo? Bo posiadanie dwójki dzieci nie daje mi prawa bycia w demokracji kimś uprzywilejowanym.

Przyznać trzeba, ze J.Gowin nieco wszystkich zaskoczył i nawet udało mu się zdobyć przychylność lub przynajmniej życzliwe zainteresowanie grupy publicystów. Do tej pory nikt tego typu propozycji nie traktował poważnie, o ile w ogóle się pojawiały.

Przeciętnemu człowiekowi przywileje wyborcze dla wybranych grup społecznych lub – odwrotnie – odbieranie/ograniczenie praw wyborczych, kojarzyły się raczej z filmami traktującymi o przyszłości ludzkości (m.in. filmy science fiction). Tylko, że w tych filmach, zróżnicowanie praw wyborczych, było traktowane jako forma przestrogi dla widzów, by w świecie doczesnym nie eksperymentowali z demokracją, bo może się to źle skończyć. Oczywiście do tego dochodzą doświadczenia historyczne i z niektórych współczesnych krajów. Są to niestety doświadczenia na ogół przykre lub tragiczne, które karzą nam dbać o demokrację i ją pielęgnować.

Mimo że nasza demokracja jest bardzo młoda (ponad dwadzieścia lat), Jarosław Gowin już chciałby ją zmodyfikować. Ja proponują, by wpierw demokracji się nauczyć i ją zrozumieć, zanim zaczniemy ją zmieniać. Argument J.Gowina, że modyfikacja praw wyborczych w odniesieniu do liczny dzieci jest już w Europie dyskutowana, niczego nie zmienia. Chętnych do modyfikacji demokracji i systemów podobnych na świecie nie brakowało i na pewno nie zabraknie. Jestem w stanie sobie wyobrazić modyfikacje praw wyborczych i demokracji w ramach intelektualnego ćwiczenia, czy wskutek zaliczenia iluś tam filmów traktujących o przyszłości rodzaju ludzkiego. Nie widzę jednak ani obecnie, ani w najbliższej przyszłości powodów do zmian.

Modyfikacja demokracji według pomysłu J.Gowina wydaje się mieć wymiar łagodny. Nie dać większych praw wyborczych rodzicom małoletnich? To świadome postawienie pytania obliczone na zawstydzenie tych, którzy ewentualnie mieliby by ochotę być przeciw. Tylko ja proponuje postawić pytanie, dlaczego akurat ta grupa społeczna a nie inna? To pytanie niebezzasadne, ponieważ wśród tych publicystów którzy podchwycili ideę Gowina, pojawiły się próby wskazania, że byłaby to forma równoważenia wpływów osób starszych, o innych interesach (i podobno przeciwnych niż młodzi rodzice), na demokrację. Np. w Rzeczpospolitej jeden ze stałych publicystów podchwycił temat i zgrabnie zaczął manipulować danymi dla uzasadnienia pomysłu Gowina. Wyszło publicyście na to, że starzy ludzie są uprzywilejowani i rządzą Polską.

Jako uzasadnienie swojego pomysłu, Gowin podaje chęć wsparcia rodziców w decydowaniu o polityce państwa i zachęcaniu do posiadania potomstwa. W opinii Gowina sfera wsparcia rodziny jest zaniedbywania przez państwo i zwiększenie praw rodziców pozwoli im to zmienić. Tak naprawdę Gowin obiecuje dużo, ale nic. Fakt posiadania większych praw wyborczych niczego w mojej sytuacji by nie zmieniło. Politycy już teraz ścigają się na formy pomocy rodzinie i skalę finansowego wsparcie i nic to nie zmienia. Nie zmienia, ponieważ politycy obiecujący tzw. gruszki na wierzbie, nie przejmują się problemem skąd wziąć na szerokie wsparcie pieniądze. Obecnie niewielu polityków czy ekonomistów kwestionuje potrzebę wsparcia rodziny. Problemem są pieniądze. Politycy nie chcą wskazać gdzie szukać oszczędności w innych wydatkach lub skąd wziąć dodatkowe przychody do budżetu na politykę prorodzinną. Udzielenie większych praw wyborczych tego nie zmieni. Rodzice małoletnich też nie pokażą co zredukować być wesprzeć ich dzieci. W ten sposób wykreujemy kolejną roszczeniową grupę, która poczuje swoją moc i będzie wybierać partie które sporo obiecując przy jednoczesnych braku przejmowania się finansami państwa.

Warto przypomnieć, że słynna PiSowaska inicjatywa technicznego premiera, zaowocowała bodaj najbardziej kosmicznym (tzn. finansowo oderwanych od rzeczywistości) programem wsparcia rodziny. Mowa o słynnym pomyśle Krzysztofa Rybińskiego. Niestety nie zwiększyło to zainteresowanie partią Jarosława Kaczyńskiego.

Nawet gdyby pomysł był wprowadzony w życie, to skutek byłby raczej żaden. Na pewno przeżylibyśmy fale politycznych pomysłów obliczonych na ściągnięcie uwagi rodziców. Wątpię by miało to poważniejszy skutek, ponieważ głosy wśród ludzi młodych i w średnim wieku rozkładają się po różnych partiach i ogłaszanie wielkich socjalnych programów itp. nie doprowadzi do poważniejszych zmian.

Pomysł Gowina miesza kwestie praw wyborczych z problemami natury ekonomicznej. Rekompensaty tego typu są moim zdaniem niebezpieczne. Obecnie, jak wspomniałem, mało kto kwestionuje konieczność wsparcia rodziny. Problemem są efektywne rozwiązania i pieniądze. Co ciekawe J.Gowin nie wskazuje jak zwiększyć nakłady na rodzinę. Gdybyśmy chcieli uzależniać prawa wyborcze od kwestii ekonomicznych (chodzi o grupy ekonomiczne upośledzone), to raz byliby to rolnicy, innym razem mundurowi, albo mieszkańcy prowincji i wsi itd.

My obecnie tak samo widzimy problemy rodziny jak i ludzi starszych, którzy są ze społeczeństwa usuwani. Możemy się spierać o poziom wspierania rodziny, ale nikt nie zaprzeczy że koszt edukacji czy opieki zdrowotnej dla dzieci ponosi całe społeczeństwo, a nie tylko rodzice. Możemy oczywiście zrobić ranking grup upośledzonych w taki czy inny sposób, by przejść do rekompensaty w formie praw wyborczych. Proponuje więc by J.Gowin podał taki ranking i uzasadnił dlaczego akurat rodziców z dziećmi na utrzymaniu, postanowił obdarzyć takim wyróżnieniem.

Jeżeli mamy modyfikować prawa wyborcze, to ja mam kilka innych propozycji, wychodzących poza sferę ekonomiczną. Tak więc ….. pół żartem pół serio. Proponuje by większe prawa wyborcze mieli ludzi po 50-tce, bo o życiu wiedzą więcej niż młodzi. A może dajmy większą władzą ludziom z wykształceniem minimum średnim? A może wg kryterium przychodów, według zasady: ten kto dużo zarabia jest mądry, zaradny i dokonał w życiu większego wysiłku. A może wojskowym i policjantom, bo ryzykują życie w naszej obronie? Jak widać, można się zadyskutować na śmierć o ewentualnych wyborczych przywilejach. Rodzimy z dziećmi nie są tu wcale jakimś wyjątkowym przykładem. Ja jestem na dyskusję otwarty, ale to J.Gowin musi jako pierwszy dokładnie uzasadnić swój wybór. Jak na razie, to jest to tylko próba użycia intrygującego argumentu w politycznej rywalizacji o elektorat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.