A może chrońmy dzieci i edukację przed Elbanowskimi?

przez | 27 października 2013

W ubiegłym tygodniu zostaliśmy postawieni przed ważnym wyzwaniem – demokracja bezpośrednia. A to za staraniem państwa Tomka i Karoliny Elbanowskich. By ratować maluchy przed przymusowym pójściem do pierwszej klasy w wieku 6 lat, wraz w szeregiem innych osób, zebrali ok. milion podpisów za zorganizowaniem referendum. Wśród referendalnych pytań tylko jedno bezpośrednio dotyka kwestii obowiązku szkolnego 6-cio latków.

Zebranie miliona podpisów to wyczyn godny szacunku. Tylko, że dla mnie ich akcja jest dokładnie dowodem na to …… by ograniczyć możliwość organizacji referendów, albo po prostu pozostawić obecną możliwość odrzucania takich pomysłów. Powody dali sami organizatorzy akcji i politycy, którzy od razu zwietrzyli okazję do podlizania się opinii publicznej.

Przede wszystkim państwo Elbanowscy posunęli się za daleko. Z obrońców 6-cio latków, nabrali ochoty na kształtowania polskiego systemu edukacji, a przynajmniej na odegranie roli obrońców jej tradycyjnego kształtu. Wśród referendalnych pytań są i takie które ostro ingerują w swobodę decyzji władz w kształtowaniu systemu edukacji. Referendum z takimi pytaniami, to nie przejaw demokracji tylko próba narzucenia swojego poglądu reszcie społeczeństwa. To ominięcie demokracji. Wybieramy swoich przedstawicieli co kilka lat (sejm, senat, prezydent, władze samorządowe) i to oni powinni decydować o systemie edukacji. Państwo Elbanowscy, formalnie przybierający postawę obrońców dzieci i prawidłowego systemu kształcenia, poprzez referendum starają się werdykt demokracji ominąć i narzucić swój punkt widzenia. Oczywiście można powiedzieć, że każdy może iść na referendum i być „za” lub „przeciw”. Tylko że w przypadku referendów „na nie” łatwiej zmobilizować zwolenników takiej postawy. Wątpliwe tez dla mnie jest organizowanie referendum ogólnokrajowego, o tematyce dotyczącej w najlepszym wypadku kilkanastu procent obywateli.

Ale przejdźmy do pytań.

Czy jesteś za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków? Mam w najlepszym wypadku obojętny stosunek do tej reformy. I bynajmniej nie dlatego, że moje dzieci pierwszą klasę dawno mają już za sobą. Rozumiem i akceptuję, na poziomie idei, pomysł by dzieci jak najszybciej weszły w tryby edukacji, ale moim zdaniem wystarczyło jedynie poprawić zakres materiału do przyswojenia dla dzieci w okresie przedszkolnym i pierwszych klasach. Ponadto proponowałbym policzyć ile dzieci mają wolnego w roku szkolnym. Może warto to zmienić? Raport NIK o przygotowaniach do przyjęcia dzieci też nie jest niestety zbyt pochlebny. Moim zdaniem, Elbanowscy jeżeli już koniecznie chcieli referendum, to powinni je ograniczyć tylko do tego tematu. Mieliby szansę powodzenia na poziomie debaty politycznej w sejmie. Niestety zażądali znacznie więcej.

Nie mogę się też w przypadku tego pytania powstrzymać od refleksji, że zamiast tracić czas i siły na odrzucenie reformy, byłoby lepiej gdyby te milion osób po prostu zaczęło od szkoły i władz gminnych wymagać by 6-cio latki uczone były w warunkach do jakich zobowiązał się rząd.

Czy jesteś za zniesieniem obowiązku przedszkolnego pięciolatków? To pytanie powiązane w pierwszym. Elbanowscy są za zniesieniem tego obowiązku. Moim zdaniem warto to jednak utrzymać, by dzieci jak najszybciej weszły w świat edukacji połączonej  z zabawą i możliwością przebywania wśród rówieśników. Oczywiście jeżeli byłby to obowiązek, to państwo musi wspomóc finansowo przedszkola.

Czy jesteś za przywróceniem w liceach ogólnokształcących pełnego kursu historii oraz innych przedmiotów? Raz, że należałoby dokładnie zdefiniować pojęcie „pełnego kursu..”, by niebyło to na zasadzie „tak jak kiedyś”. To pytanie to już ingerencja w kompetencje rządu i stosownego ministerstwa. Ministerstwo powinno zachować możliwość modyfikowania programów, by dopasować jest do potrzeb i możliwości uczniów. Postulat zachowania programów odbieram jako przejaw pewnego tradycjonalizmu i braku zrozumienia do obecnych potrzeb i wyzwań edukacyjnych pomysłodawców.

Jestem na przykład wielkim sympatykiem historii, ale pamiętam że większość koleżanek i kolegów jej nie lubiła. Sadzę, że kurs historii jaki przechodzi młodzież jest dość schematyczny i z konieczności przekazany skrótowo. W efekcie wiedza jest wyrywkowa, a przeciętny Polak nie potrafi powiązać zjawisk, zrozumieć ich tła. Nie da się uczyć wszystkiego wobec kolejnych wyzwań stojących przed młodymi ludźmi.  

Czy jesteś za stopniowym powrotem do systemu: 8 lat szkoły podstawowej + 4 lata szkoły średniej? Odwracanie tej reformy nie ma sensu. Jedno z moich dzieci jest w gimnazjum i szczerze mówiąc nie potrafiłbym obronić pomysłu powstania gimnazjów. Skoro jednak już powstały, to warto może je wykorzystać do  budowania różnych ścieżek edukacyjnych dla młodzieży, czyli wprowadzać profilowanie edukacyjne jeszcze przed okresem dawnej szkoły średniej.

Czy jesteś za ustawowym powstrzymaniem procesu likwidacji publicznych szkół i przedszkoli? Tym pytaniem pomysłodawcy radyklanie ograniczają możliwość reagowania władza regionalnych na mniejsze zapotrzebowanie na edukację i zarządzanie jej kosztami na poziomie samorządowym. Elbanowscy w tym pytaniu wykazali ekonomiczną naiwność. Pokazują też swego rodzaju połowiczną odwagę małżeństwa i osób je wspierających. Mieli odwagę i determinację zebrać milion podpisów i rzucić wyzwanie rządowi, ale nie mają odwagi zmierzyć się z ograniczeniami w finansowaniu edukacji. Ten problem pozostawiają rządowi, czyli podatnikom.

Akcja Elbanowskich miała ewentualnie sens gdyby ograniczyła się do pkt. 1. Punkty 3, 4, i 5, to już populizm i ingerencja w kompetencje rządu. Pytania wskazują na bardzo wybiórcze podejmowanie problemów edukacyjnych. Jak w przypadku każdego referendum, autorów nie interesują kwestie finansowe. Oni chcą coś nakazać lub zakazać, ale nie chcą się odnieść do źródeł finansowania. Referendum Elbanowskich nie odnosi się do zawodu nauczyciela, zasad jego oceny i wynagradzania. Nie odnosi się też do roli rodziców w życiu szkoły. Nie odnosi się również do zasad finansowania edukacji. Tak naprawdę odnosi się do jednej decyzji, którą postanowili uznać za edukacyjny problem swoich dzieci i swój problem. Pozostałe pytania to już wybrane przypadkowo problemy, które łączy populizm i zainteresowanie polityków opozycyjnych.

Akcja Elbanowskich i propozycja referendum nic  nowego w życie nie wnosi. Zobaczyliśmy determinację w przeprowadzeniu pewnego projektu, ale cała para poszła w sprzeciw dla niego samego. Moim zdaniem ta akcja z odwagą nie ma nic wspólnego. Widać, że Elbanowscy postrzegają szkołę dość tradycyjnie i za wzorzec przyjmują szkołę taką jaką oni ją zapamiętali.

Nie wiem czy ma sens rozmawiać o szacunku dla tej akcji. Miałby się on przejawiać w nieodrzucaniu od razu projektu przez posłów. Tylko co z tym dalej robić. Zarówno publicyści jak i politycy stojący w obronie Elbanowskich, mówią o dalszej dyskusji. Ale o czym i jak długo? Elbanowscy sami zniszczyli swój projekt już na wstępie. Do walki o 6-cio latki, dorzucili pytania które przyczyniają się do porażki całego projektu.

Referendum z takimi jak wyżej pytaniami nie ma sensu. A o szacunek do miliona osób, które podpisały się pod ideą referendum i pytaniami, należy zapytać Elbanowskich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.