Zanim po lekturze tygodnika Wprost o nieznanym do tej pory zajęciu Wojciecha Fibaka , wpadniemy w stan moralnego oburzenia, zalecałbym na chłodno zastanowić się, czy aby na pewno na niego ma być skierowane ostrze krytyki. Dołączam się do tych, którzy artykuł o W.Fibaku przyrównali do dziennikarskiego śmietnika.
W dużym skrócie. Jedna z dziennikarek skontaktowała się z W.Fibakiem by załatwił jej prace jako …. pani do dotrzymywania towarzystwa bogatym starszym panom. Zajęcie to zawierało oczywiście opcję kontaktów daleko bardziej intymnych kontaktów niż tylko miła konwersacja i spacery. Dlaczego W.Fibak? Ano dlatego, że ponoć od dawna jest znany z pośredniczeniu w tego typu kontaktach (kojarzeniach par) oraz z tego że i sam sobie nie odmawia. Do spotkania doszło. W.Fibak i dziennikarka spotkali się i dość ogólnie W.Fibak miał przedstawić o co chodzi. Wg relacji dziennikarki W.Fibak próbował „sprawdzić” osobiście walory i umiejętności dziennikarki, ale ta odmówiła. W.Fibak gdy tylko dowiedział się co się dzieje, prosił by nie publikowano tekstu. Dziennikarz był niezłomny i tekst się ukazał.
Moim zdaniem, jeżeli kobieta chce dotrzymywać komuś towarzystwa i uprawiać z nim seks za pieniądze, to jej wolna wola. To żadna nowość w Polsce. Bez większego wysilania się można skorzystać z usług pań „dających” za pieniądze. Można je spotkać na ulicy czy w miejscach, które są niczym innym jak nieformalnym domem publicznym. W internecie bez problemu można dotrzeć do pań które chcą uprawiać seks za pieniądze lub dla przyjemności. Tak samo łatwo dotrzeć do kobiet, ogłaszających się w ramach tzw. sponsoringu. Na tym tle działalność W.Fibaka nie jest niczym dziwnym, ani wyjątkowym. Co mam mnie dziwić? Że dojrzały i ustawiony finansowo facet oraz jego znajomi mają popęd seksualny? Większość zdrowych facetów bez względu na wiek ma popęd i brzydkie myśli, co chyba dziwić nie powinno. Nie napisze chyba niczego zaskakujące, że kontaktów seksualnych z młodymi kobietami na różne sposoby szukają nie tylko bogaci mężczyźni ze świata show bisnesu, celebryci i inni podobni.
Warto pamiętać, że to nie W.Fibak a dziennikarka nalegała na kontakt. Dziennikarka również zgłaszając się, dawała do zrozumienia że wie o co chodzi i na co się godzi. Nie wystąpił wiec element przymusu ani szantażu typu praca za seks. W tym ostatnim przypadku mielibyśmy do czynienia ze skandalem, za który W.Fibak słono by zapłacił.
Nie rozumiem też dlaczego ma moje zgorszenie budzić sytuacja, kiedy dwoje ludzi umawia się na seks na zasadach komercyjnych. Tak długo jak jest to wynik ich wolnej woli, ludzi nie powinno to obchodzić. Oburzenia na takie sytuacje wynika być może stąd, że udajemy iż seks dozwolony i moralny jest tylko gdy uprawia go dwoje zakochanych ludzi lub ludzi którzy żyją w mniej lub bardziej akceptowanym społecznie związkach (małżeństwo, związek partnerski itd.). A może nie akceptujemy sytuacji, że akt seksualny może być usługą komercyjną? Proszę bardzo, ale niech każdy sam za siebie decyduje. Sferę intymną obywateli pozostawiłbym ludziom, by każdy rozstrzygał to we własnym sumieniu. Zgodzę się co do jednego warunku: nikt nikogo nie może zmuszać.
Byłbym ostrożny z dyskusją o godności kobiety w przypadkach podobnych jak pośrednictwo W.Fibaka czy podobny przypadek ujawniony kilka miesięcy temu przez Gazetę Wyborczą. Ocenę moralną, o ile wolno mi się o taką pokusić, utrudniają same kobiety. W obydwu przypadkach panie do towarzystwa zdawały sobie sprawę jaka ma być, bądź może być, ich rola. Mimo tego kandydatki zgłaszały się same.
Zupełnie niepotrzebnie publikacji Wprost przypisuje się poruszenie trudnego społecznie tematu. To zwykły i prostacki artykuł nastawiony na sensację i zgrabnie wykorzystujący czarne strony psychiki szerokiej gawiedzi. To przykład jak daleko można się posunąć w komercyjnej walce o klienta. Gdyby faktycznie Wprost był zatroskany sponsoringiem czy zarabianiem własnym ciałem, to wystarczyło wyjść na ulice lub pogrzebać w internecie. A nawet można nic nie robić by dotrzeć do świata gdzie seks się kupuje. W Warszawie wystarczy zostawić samochód na parkingu by po powrocie za wycieraczką zobaczyć bilecik z ofertą. Tylko że dziennikarzowi Wprost nie chodziło o problem społeczny, a o utrzymanie czytelnictwa poprzez uderzenie w znanego medialnie człowieka i zaglądanie pod jego kołdrę.
Uderzenie w człowieka z tzw. świecznika gwarantuje zainteresowanie i oburzenie szarego człowieka. Co jak co, ale to tygodnikowi Wprost na pewno wyszło. Szarzy ludzie podziwiają celebrytów, zazdroszczą im i chcą jednocześnie znaleźć powód do gardzenia nimi by poprawić swoje ego. To co ludzie wypisywali o W.Fibaku na internetowych forach, było żenujące. Nagle zetknąłem się z narodem świętoszków, którzy jeśli w ogóle uprawiają seks, to tylko z własną żoną. Zastanawiałem się czy Ci ludzie faktycznie pogardzają Fibakiem, czy mu po cichu zazdroszczą.
Jeżeli Wprost chciał obudzić współczucie wobec kobiet, to nie trafił z przykładem. Problemem społecznym nie są kobiety które gotowe są uprawiać seks za dużą kasę i w luksusowych warunkach. Problem jest tam, gdzie zagrożenie biedą zmusza kobiety do seksu za każde pieniądze lub tam gdzie dziewczyna zamiast edukacji wybiera prostytucje jako formę zarobkowania.
W ten sposób Wprost oddalił się od tygodników opinii a zbliżył do kategorii w której prym wiedzie NIE i tego typu pisma. A co do odważnej dziennikarki, to proponuję na stronie NIE przeczytać z nią wywiad (dostępny też w papierowej wersji). No po prostu żenada.