List otwarty Jarosława Gowina.

przez | 27 maja 2013

List otwarty Jarosław Gowina, do członków PO to w świecie polityki bardzo ciekawe wydarzenie. Dla Donalda Tuska i samej PO, już niekoniecznie. Sama formuła komunikacji z partią oraz treść budzi pewien niesmak i rozczarowanie. Nie chodzi mi wcale o zarzut, by publicznie nie prać brudów. Przeciwnie. Otwarte, trudne dyskusje pokazują że w danej partii trwa zażarta dyskusja o polityce, o tym co się ma do zaproponowania wyborcom i – szerzej – wszystkim obywatelom. W ideologiczną jedność żadnej partii nie wierzę. Podoba mi się, gdy widzę w danej partii intelektualny ferment. Taki ferment może być płodny dla publicznej dyskusji nad wyzwaniami dla kraju, sposobami rozwiązywania problemów. Tylko czy list Jarosława Gowina jest tym pozytywnym fermentem? Mam co do tego pewne wątpliwości.

Pozycja Jarosława Gowina z chwilą rozpoczęcia jego ministrowania mocno wzrosła. Nagle Polacy i wyborcy PO uświadomili sobie, że PO ma silne skrzydło konserwatywne i że pożycie konserwatystów z pozostałą częścią PO staje się z biegiem czasu coraz bardziej problematyczne dla obydwu stron. Coś należało zrobić. Premier użył ostrych argumentów. Publicznie nie ukrywał różnic pomiędzy nim a J.Gowinem, aż w końcu podziękował mu za piastowanie funkcji ministra. J.Gowin różnic też nie ukrywał. W biegiem miesięcy poczuł swoją wartość i wartość polityczną skrzydła konserwatywnego. Aż w końcu napisał list otwarty, co jest niczym innym jak rzuceniem premierowi rękawicy.

Treść listu jest na ogół dość ogólna. Dla wizerunku PO o tyle niekorzystna, że upublicznia spór partyjny, w którym J.Gowin nie jest bynajmniej postacią pozytywną. List wykrzywia przyczyny sporu i na pewno uderzy w wizerunek PO. Zmusi też Donalda Tuska do reakcji, która łagodna nie będzie, bo być nie może. W liście sporo jest haseł  populistycznych. A pomimo nawoływań do podejmowania trudnych decyzji, J.Gowin chętnie rozwija tematy w sposób, który może zyskać społeczną i medialną akceptację. Stąd zasadne jest pytanie czy to jest list czy manifest polityczny na prywatny użytek.

Trzeba przyznać, że list wymienia wiele sukcesów rządu, w tym i te które nie miały powszechnej akceptacji z racji konsekwencji społecznych. Jednak wyliczone zaniechania wydają się dość przypadkowe, zbyt abstrakcyjne i populistyczne.

J.Gowim na przykład ubolewa, że PO nie obniża podatków, a podobno Szwecja potrafiła w realiach kiepskiej kondycji gospodarczej Europy. To się Polakom spodoba na pewno. Zastanawiam się jednak czy J.Gowin puszcza oko do publiczności czy też jest  ekonomicznych ignorantem. Nikt J.Gowinowi nie przeszkadza zaproponować cięcia w wydatkach budżetowych by w konsekwencji obniżyć zasilające budżet podatki. Jeżeli J.Gowin ma pomysł jak zmniejszyć deficyt finansów publicznych – i to jeszcze przy spadających podatkach – to niech go przedstawi. Propozycja zmian w stylu, „jak Szwecja mogła, to my też”, to już spory populizm. Niestety J.Gowin pisząc o odważnym reformowaniu, jak ognia unika wskazania że wiele reform jest społecznie trudnych do przeprowadzenia. Nikt nie lubi gdy polityk go straszy odebraniem pieniędzy i przekazaniem ich innym, bardziej potrzebującym grupom. W liście J.Gowin pisze to co Polakom się podoba. O maltretowaniu przedsiębiorców, o rozrastającej się administracji, o przekazaniu władzy na poziom samorządowy, spadającym PKB, rosnącym bezrobociu itd. Swoją determinację reformatorską, autor ogranicza głównie  do walki z administracją czy deregulacją zawodów. To się może społecznie podobać, ponieważ J.Gowin jako winnych problemom kraju wskazuje polityków, urzędników itd. Z treści listu widać, że J.Gowin woli z wyborcami nie zadzierać, więc unika nawet sugestii iż reformy z natury rzeczy nie często mają pełną społeczną akceptację. Polacy widzą w liście to co lubią. Czyli że winnymi wszelkiego zła i braku dobrobytu są politycy.

Jest i o gazie łupkowym, wielkiej narodowej nadziei. Autor listu mylnie jednak zestawia marzenia o gazie z regulującymi jego wydobycie przepisami. Oczywiście znowu winni urzędnicy. Zapewniam jednak, że głównym czynnikiem w naszym ewentualnym gazowym sukcesie będzie techniczna dostępność gazu i  ekonomiczna opłacalność wydobycia. Zachodnie firmy potrafiły i potrafią wydobywać surowce energetyczne nawet w krajach niedemokratycznych, gdzie niepewność regulacyjna jest niepomiernie większa niż u nas. Nasza regulacyjna niepewność przy ryzyku nacjonalizacji w niestabilnych politycznie krajach, to tzw. pikuś.

Sporo miejsca (czytaj: troski) J.Gowin poświęca polityce demograficznej/prorodzinnej. Niestety skala troski i krytyki nie jest zrównoważona pomysłami. Przypominanie pomysłów typu karta rodziny czy bon edukacyjny, odbieram jako przejaw braku pomysł w ogóle i lękliwą ucieczkę przed ekonomicznymi realiami. Jakakolwiek karta czy bon, to tak naprawdę surogat pieniądz a na dodatek wskazanie palcem na co wolno wydawać pieniądze. By poczuć efekt polityki prorodzinnej, musimy znaleźć kilka-, kilkanaście mld zł. J.Gowin zamiast pisać listy otwarte, musi po prostu wskazać wydatki z których możemy zrezygnować, a pieniądze przeznaczyć na  wsparcie polityki prorodzinnej. Ale to oznacza zadarcie w wieloma środowiskami. A jak to J.Gowin połączy z obniżaniem podatków, to już jego problem.

Wg J.Gowina, PO wdała się w niepotrzebne światopoglądowe spory. Ciekawe, ze w innym fragmencie autor listu wspomina o pluralizmu i tolerancji , rzekomo głęboko osadzonej w naszej historii i w narodzie. Jak to się ma do postawy konserwatystów z PO  przy okazji głosowań ws.  przerywania ciąży, zapłodnienia in vitro czy związków partnerskich, tego nie wiem. Tak naprawdę trafiliśmy tu na ograniczenia natury światopoglądowej J.Gowina. Na przykład spór o akceptację związków partnerskich i ich prawną „obudowę”, to nie sztuczny spór. Zdębiałem, kiedy w jednym z pisemek wydawanych przez pobliską parafię (centrum 100-tysięcznego miasta) podano informację o rodzinach  chrzczonych dzieci za poprzednie lata. Rośnie liczba dzieci z tzw. konkubinatów. Czyli że mama z tatą żyją pod jednym dachem, ale bez ślubu. To aż jedna trzecia dzieci obecnie!!! Jeżeli ci ludzie z jakichś względów nie chcą brać ślubu, to w interesie państwa jest zaproponować im inną formę wspólnego życia, by chcieli być razem i pochopnie się nie rozstawali. Można też, jak J.Gowin, zakryć oczy i udawać że nie ma problemu. Jak rozumiem, karta rodziny dla tego typu związków i dzieci nie będzie dostępna, czy może w formie ograniczonej?

List otwarty Jarosława Gowin jest niezbyt uczciwą formą dyskusji w gronie partii. Autor ucieka w populizm, nagle udaje że nie rozumie elementarnych praw ekonomii i próbuje się przypodobać potencjalnym zwolennikom w partii. Przyjęta w Liście populistyczna postawa powoduje, że J.Gowin po raz kolejny w dość krótkim czasie publicznie ośmiesza PO. Pytanie polityków PO o odwagę do dalszych zmian to jedna sprawa, ale J.Gowin zamiast kreować dziwną dyskusję w partii, sam sobie musi odpowiedzieć o co mu chodzi. J.Gowinowi, podobnie jak J.Palokotowi, brakuje odwagi i czeka aż decyzję za niego podejmie lider lub liderzy partyjni. Tu nie chodzi o proponowany w Liście powrót PO do korzeni. Nie mam pojęcia jakim cudem  przed laty J.Gowim miał poczucie, iż jest w konserwatywnej partii. Taki list, J.Gowin powinien napisać do siebie, bo to on ma większy problem z lokalizacja siebie na scenie politycznej niż D.Tusk.

D.Tusk może rozważać o ile procent spadnie popularność PO w sondażach i jakie osiągnie poparcie w wyborach w wariantach PO z Gowinem i konserwatystami  lub bez.  J.Gowin natomiast musi sobie naprędce odpowiedzieć na pytania: jak długo zamierza przeciągać strunę, czy zamierza odejść z PO czy też przewodzić konserwatywnemu skrzydłu w ramach PO po przegranym sporze z reszta partii, czy jest gotów ponieść moralną odpowiedzialność za przyspieszone wybory po rozpadzie PO, czy jest pewien że znajdzie miejsce na scenie politycznej dla swojego ugrupowania po odejściu z PO, czy zdaje sobie sprawę że po politycznym usamodzielnieniu się większym jego problemem nie będzie D.Tusk, a Jarosław Kaczyński?

Tak naprawdę List otwarty J.Gowina to nie przejaw odwagi, ale desperackie szukanie wyjścia z sytuacji w którą J.Gowin sam się wplątał. Szkoda że sam też nie potrafi się z tym uporać.

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.