Jedyna co może cieszyć po spotkaniu „Platformy Oburzonych” to to, że demokracja ma się dobrze. Można stanąć przy mównicy i pleść dowolne rzeczy. Nawet głupstwa i niedorzeczności. Spotkanie Oburzonych to była forma Hyde Parku. Nie wiem czy o to chodziło Piotrowi Dudzie, ale inaczej chyba być nie mogło. Tonację i poziom debaty (a raczej prezentowanych haseł), Piotr Duda podał już w wcześniej w mediach. Miało być rewolucyjnie, antyrządowo i niekoniecznie mądrze. Dominująca część występujących spełniła wymagania.
Jednym z powodów (a raczej głównym) spotkania Oburzonych była sytuacja społeczno-ekonomiczna w kraju i polityka rządu. Projekt „Platforma Oburzonych”, co jeden z elementów dość niebezpiecznego pomysłu jaki rozkręca Solidarność, czyli zanegowania wyniku demokratycznych wyborów. Nic na to nie poradzę, że społeczeństwo w niełatwych czasach po raz kolejny wybrało PO, ze świadomością że ponownie powstanie rząd PO-PSL. A że połowa obywateli nie chodzi na wybory , to ich problem. Nikt nie przeszkadza Solidarności zaproponować parlamentarną reprezentację na wybory. Nikt nie przeszkadza ruchom i organizacjom, które były reprezentowane na spotkaniu Oburzonych, również taką reprezentację wystawić. Tak naprawdę większość z nich tego nie robi, bo tak nie ma większych szans na zainteresowanie wyborców oraz dlatego, że władza oznacza też konieczność podejmowania decyzji, niepopularnych społecznie.
Spotkanie Oburzonych, wbrew woli organizatorów, pokazało wszystkie te wady polityków i rządzących, które były przedmiotem krytyki. Oburzeni okazali się odbiciem świata polityki i to nawet w większym stopniu. Wyszły przy okazji wszystkie narodowe złe cechy. Spotkanie Oburzonych to było takie polskie pieniactwo. Momentami mało zabawne.
Jeżeli świat polityków jest zły, to spójrzmy co zobaczyliśmy na spotkaniu Oburzonych. Zjechało się mnóstwo ludzi, którzy nawet nie mają wizji tego co chcą zrobić. Ba, co tam „zrobić”. Nie mają wspólnej wizji tego co ich drażni. Żale i postulaty były od sasa do lasa. W pierwszej konkretnej rozmowie, doszłoby do awantury. Zresztą Piotr Duda chyba zauważył, że niektórzy z oburzonych i ich problemy czy pomysły wystawią przewodniczącego na pośmiewisko i kpiny w mediach. Ale to już jego problem. Jak widać kryterium, by zwoływać wszystkich, którzy pokażą że nie lubią władzy (a konkretnie PO), nie było zbyt rozsądne.
Tak jak w świecie polityków, spotkanie Oburzonych ociekało populizmem. Mnóstwo pretensji i żadnego konkretnego pomysłu co dalej. Część mówców ograniczyła się do płomiennych mów, a brak merytoryczności nadrabiała podniesionym teatralnym głosem. Oburzeni wiedzą, że są przeciw i wyglądało na to, że im to odpowiada. Nie ma sensu komentować wypowiedzi, bo albo nie ma czego, albo odpowiedzi dawno już znany, tylko że dany mówca (lub ruch który reprezentował) nie przyjmował rzeczy oczywistych do wiadomości. Bo jaki sens ma wracanie na przykład do powodów upadku dużych polskich stoczni. Dla kogoś kto się tematem interesował, powody upadku są znane i oczywiste. Część ludzi ucieka jednak od bolesnej prawdy i brnie w spiskowe teorie. Tak samo jak w przypadku katastrofy smoleńskiej. Wypowiedź zatroskanego o sektor stoczniowy wg gazeta.pl miała brzmieć tak: ”Mamy 500 kilometrów Wybrzeża, bez żadnej stoczni! A na Białorusi budują flotę, choć kraj nie ma dostępu do morza! Co nam dała ta Unia!? Narkotyki i burdele! Precz z tym diabłem!” .
Takich wypowiedzi, jak powyższa, pokazujących frustrację z braku wiedzy i rozumienia bieżących zmian społeczno-ekonomicznych, było na spotkaniu oburzonych sporo. Widać ze ludzie nie potrafią w Polsce pogodzić się z pewnymi wydarzeniami, zjawiskami. Zamiast dociekać prawdy i realnych możliwości zaradzenia problemom, uciekają w teorie typu „pewnie jakoś można inaczej”. Trzymając się przykładu stoczni, to miały one sporo czasu na dopasowanie rozmiarów i typu produkcji do potrzeb rynku. Niestety część stoczniowców i polityków, przez lata próbowała żyć mirażem wielkości polskiego przemysłu stoczniowego i była ślepa na sygnały rynkowe. Akurat o porażce stoczni więcej mieliby do powiedzenia związkowi koledzy przewodniczącego Dudy.
Wśród wielu prelegentów, wielu oburzonych to postacie mniej lub bardziej znane z mediów. Był znany swego czasu Gabriel Janowski, który spotkanie potraktował jako okazję do twierdzenia że mamy do czynienia z rozbiorem Polski o wywłaszczeniem Polaków. Był i Krzysztof Bukiel, przedstawiciel Związku Lekarzy. Pierwszy inicjatywę Oburzonych potraktował jako okazję do powrotu na salony polityki, a drugi do wyrażenia dość prymitywnej politycznej analizy (za gazeta.pl: „- Ta klasa polityczna nie naprawi służby zdrowia, bo przestali słuchać ludzi, a słuchają tylko wodza Tuska, Kaczyńskiego albo Millera. Zachowują się jak za PRL. Bo to od nich zależy czy zostaną posłani na drugą kadencję. Dlatego trzeba wprowadzić jednomandatowe okręgi wyborcze!”. K.Bukiel pewnie liczył na to, że przystąpienie do Oburzonych odwróci uwagę reformatorów służby zdrowia i patologii które niestety dotykają również środowisko lekarskie.
Zresztą kogóż na spotkaniu Oburzonych nie było. Byli też …. przedstawiciel Stowarzyszenia Pszczelarzy, Duszpasterstwo Rolników, Stowarzyszenie Stop Pomówieniom itd. Spotkanie Oburzonych było trochę jak „szansa na sukces”. Zjechało się trochę ludzi, którzy spotkanie Oburzonych potraktowali jak okazję do wejścia do świata politycznych celebrytów. Liczyły się głos i artystyczna prezentacja. Jeżeli chodzi o teksty, to były to standardowe protest-songi.
Spotkanie Oburzonych, to wg autorów forma ludowego buntu. Przewodniczący Duda i P.Kukiz mają problem z akceptacją demokracji. Pierwszy z powodów politycznych i związkowych nacisków, drugi bo odkrył w sobie duszę romantycznego rewolucjonisty. Teraz ma wrócić władza ludu, bo wskazań demokracji (wybory) obydwaj panowie nie akceptują. Teraz rządzić ma naród poprzez referenda, listy podpisów i reprezentantów wybranych w wyborach bezpośrednich. Przewodniczący Duda myśli, ze listą podpisów czy poprzez referendum, oszuka realia systemy emerytalnego. Lud może sobie zażyczyć wieku emerytalnego na poziomie 55, 60 czy 65 lat i podwójnej emerytury. Tylko że realiów ekonomicznych nie oszuka. Jedne z tych realiów to finansowanie przywilejów emerytalnych dla kilku grup pracowniczych. Przewodniczący Duda woli inicjować akcje społecznego buntu niż uczciwie powiedzieć na czym polega problem z emeryturami.
Manipulując ludźmi obydwaj panowie uruchomili demony drzemiące w ludziach. Zastraszające w jak wielu wypowiedziach ludzie okazywali niechęć demokracji i marzenia o niezdefiniowanych rządach ludu czy jakimś naczelniku czy quasi dyktatorze. Był już Lenin i był socjalizm. Jedno i drugie zamiast problemy załatwiać, brutalnie jest rozmnożyło. Wydawałoby się, że ludzie powinni wyciągać wnioski z historii. A jednak …..