Dr Zagłada-Rybiński

przez | 17 lutego 2013

Dr Zagłada, to określenie świetnie pasujące do prof. Krzysztofa Rybińskiego. Gdzieś to niedawno usłyszałem i muszę przyznać że to jedno z określeń jakie ciśnie się do głowy po lekturze felietonów  K.Rybińskiego w mediach i wpisów na prywatnym blogu. Medialna kariera i wyrażane poglądy przez K.Rybińskiego dużo mówią o nim samym. Niestety sporo też o mediach, dzięki którym w znacznym stopniu funkcjonuje.

W świat ekonomii K.Rybiński ostro wkroczył w 1997 r., przyjmując posadę bankowego makroekonomisty w warszawskiej placówce ING. Już wcześniejsza droga zawodowa wskazywała że mamy do czynienia z człowiekiem nieprzeciętnym lub inaczej mówiąc – ambitnym. Wystarczyło zaledwie 7 lat by K.Rybiński otrzymał posadę wiceprezesa NBP, którą po 4 latach opuścił. Potem jeszcze dwuletnia współpraca z Ernst & Young i …. . No właśnie i profesor zaczął pokazywać oblicze dotąd niewidoczne. W mediach zaczęło się pojawiać coraz więcej jego komentarzy obejmujących świat ekonomiczno-polityczny. Komentarze były (i są nadal) niezwykle krytyczne, zjadliwe i często w sposób zgrabnie zmanipulowany prezentujące sfery ekonomicznego życia. Media żyjące z krytykowania ekonomicznej rzeczywistości dla zasady oraz prawicowe, otwarły swoje łamy na wyjątkowo tendencyjne i zjadliwe komentarze K.Rybińskiego. Ten zaś zaczął się prezentować siebie jako wielkiego arbitra i prześmiewcę UE, świata polityków i bankowców. Zjadliwość i skupianie się na krytycyzmie powinny w wielbicielach K.Rybińskiego wzbudzić podejrzenie.

Ocena K.Rybińskiego z punktu widzenia prezentowanych poglądów nie jest łatwa. Z jednej strony ma cechy liberała, by z drugiej występować w towarzystwie polityków reprezentujących postawę lewicową (prof. Gliński występujący z ramienia PiS). Jako makroekonomista bankowy był kimś więcej niż tylko trybikiem w wielkiej machinie instytucji finansowych trzęsących rynkami. Pisał komentarze i prognozy makroekonomiczne, których celem nie była bynajmniej walka z biedą ale bezpośrednie lub pośrednie wskazywanie gdzie lokować by zyskać (banki i ich kliencie a nie biedni i potrzebujący). Dzisiaj światem finansowym gardzi i go ośmiesza. Lubił pisać w felietonach o rozmowach w czasie lunchu z pazernymi finansistami którzy zajadali się kawiorem. Skoro te rozmowy go tak raziły, to po co z tymi ludźmi siadał przy stole? Potrafi kpić z rynków finansowych, ale w połowie poprzedniej dekady (w czasach pracy w NBP), z dumą prezentował ideę lokowania części rezerw dewizowych w akcje.

Jako makroekonomista stwarza pewnie wielu ludziom problem z oceną. Tym, którzy cenią go za jego bezgraniczny krytycyzm i dogryzanie UE oraz obecnej koalicji rządzącej, wystarczy droga zawodowa K.Rybińskiego za potwierdzenie że musi być ekonomistą wysokiej próby. Tym zaś, którzy znają realia świata makroekonomii ręce opadają, po niektórych komentarzach czy pomysłach K.Rybińskiego. K.Rybiński jako srogi sędzia i przepowiadacz przyszłości (najczęściej w czarnych kolorach), ma już pewien dorobek za który można go ocenić. I tu szok. Gdyby określić prognozy Rybińskiego na 2012 systemem punktowym, to wypada gorzej od średniej. Zwracam na to uwagę, ponieważ profesor kreuje się chętnie na nieomylnego wizjonera. K.Rybiński pomylił się w prognozie PKB (podawał od 0% do 2%) i –  przykładowo – kompletnie przestrzelił w prognozie kursu walutowego na koniec 2012 r. (5 zł z euro). Ponieważ sam bardzo interesuje się makro- i mikro ekonomią oraz rynkami finansowymi, śmiało mogę powiedzieć, że swoje „prognozy” K.Rybiński w znacznym stopniu opiera na tzw. experckości. Takie prognozowanie wcale nie musi być złe w przypadku doświadczonego ekonomisty, pod warunkiem że jest się w miarę obiektywnym i ma dystans do samego siebie (tzn. do swoich imaginacji). Niestety K.Rybiński dystansu nie ma. Co na to sam Rybiński? Na przełomie grudnia i stycznia można na jego blogu znaleźć wpis na temat tych prognoz. Jak przystało na osobę zarozumiałą, prognozy były dobre ale rzeczywistość zła J. K.Rybiński był na tyle odważny, że stworzył fundusz inwestycyjny (prowadzony przez TFI Opera) o nazwie Eurogeddon. Wg najnowszych zestawień wyników funduszy ze strony firmy Analizy Online, fundusz na koniec stycznia i w okresie półrocznym stracił … bagatela 44,5%! Rybiński był tak pewny kłopotów gospodarczych w UE i w Polsce, że stworzył fundusz wg autorskiego pomysłu. W tym samym czasie standardowe fundusze akcyjne akcji polskich dawały bez problemu wzrost o 15-20% w tym okresie.

Razi nieskrywana niechęć K.Rybińskiego do D.Tuska i obecnej koalicji rządzącej. Można wręcz odnieść wrażenie, że K.Rybiński doznał jakiejś krzywdy lub urazy od tego obozu politycznego, za co teraz się  mści. Niestety K.Rybiński wcale nie jest taki pryncypialny w awersji do polityków, jakby się wydawało. Teoretycznie poglądami pasuje do liberałów lub reformatorsko nastawionej partii centrowej. Nic z tych rzeczy. PO nie lubi. SLD i Palikot chyba też odpadają. Rybiński jest widoczny co i rusz w inicjatywach centrowych i prawicowych. O ile jeszcze jako tako pasował do Unii Prezydentów, to do PJN czy stworzonej przez PiS inicjatywy prof. Glińskiego już zupełnie nie. PJN pozował na ugrupowanie liberalne w socjalnym stylu. Typu: przedsiębiorcy to podstawa, ale z państwa socjalnego nie zrezygnujemy. To oczywiście komedia, ale prof. Rybiński wziął w niej udział. Już zupełnym nieporozumieniem jest udział w inicjatywie prof. Glińskiego. Przypomnę, że prof. Gliński to taki PiS-bis. A PiS to partia silnie socjalna, która nie chce absolutnie mówić o jakichkolwiek cięciach wydatków czy reformach. Do tego jest to partia silnie zideologizowana. Inicjatywa prof. Glińskiego to taka polityczna zabawa. I ku mojemu zaskoczeniu pojawia się tam prof. Rybiński z …..socjalnym programem! Żeby było zabawniej to tak politycy PiS jak i prof. Gliński mieli problemy z obroną pomysłów K.Rybińskiego, bo ….., bo ich po prostu wcześniej nie znali albo nie zrozumieli. Korzyści były jednak obopólne. PiS przeciągnął na swoją stronę ekonomistę znanego z niemiłosiernej krytyki rządów PO i UE, a prof.Rybiński znowu przez chwilę był w centrum uwagi mediów.

Program edukacyjny K.Rybińskiego jest od strony idei a szczególnie finansowania, tak absurdalny że dziwi iż dawny bankowy makroekonomista i wiceprezes NBP, coś takiego ma odwagę publicznie prezentować. Po ok. 10 latach realizacji programu, wydatki na niego przekroczą 50 mld zł. Po kilka dalszych mogą sięgnąć 100 mld. K.Rybiński chce ten program finansować z redukcji zbyt dużych emerytur i niepotrzebnych ulg podatkowych z listy MF. Co ciekawe, sam nieco powątpiewa na swoim blogu w możliwości redukcji. Kolejnym pomysłem jest sięgnięcie po pieniądze z OFE. Program jest monstrualny w wymiarze finansowym i totalnie nierealny w możliwościach jego finansowania. Jak profesor chce go zrealizować u boku PiS, którego lider nie chce słyszeć o redukcji emerytur ani o wzroście podatków (ulgi z listy MF)? To pytanie do K.Rybińskiego, który na razie udaje że nie rozumie o co chodzi.

Katastroficzne wizje K.Rybińskiego, udział w dziwnych politycznych inicjatywach czy socjalne programy będące kpiną z ekonomicznych realiów, stawiają pytanie co napędza K.Rybińskiego? Albo inaczej: co go boli, co mu dolega? Sądzę że dolegliwością jest własna nieposkromiona ambicja i chęć bycia celebrytą.  Jest to typ człowieka który nie znosi kiedy nie jest podziwiany i słuchany. Wiecznie musi być w ruchu i na łamach pierwszych stron gazet. Świetnie zna zasadę zdobywania popularności. Dużo PR-u, obecność w mediach, obsypywanie samego siebie pochwałami i wymienianie własnych sukcesów, przybranie postawy bezceremonialnego krytyka i wejście w polityczne alianse niemal z kim popadnie. Już jakiś czas temu zaczął przekraczać granice ośmieszenia. Nietrafione prognozy, pomysł z Eurogeddonem, współpraca z pupulistycznym PiSem czy przypadkowa inicjatywą PJN, uporczywe zaklinanie kryzysu na swoim blogu, stawiają pytanie o co profesorowi chodzi. Chyba tylko o własną ambicję i szukanie potwierdzenia swojej wyjątkowości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.