Tak z przekazu medialnego sądząc, to wygląda na to, że my już nie obchodzimy rocznicy zakończenia II WW. W rozważaniach o historii, jej kontekstach, niuansach, interpretacjach itd. tak się zagubiliśmy, że wyszło na to, iż najlepiej będzie o rocznicy nie mówić. To jakiś absurd.
Możemy toczyć zażarte spory o to kto był naszym sojusznikiem, a kto nie. Kto okupantem, kto
wyzwolicielem, a kto występował w obydwu tych rolach. Ale chyba do cholery dobrze, że wojna się skończyła i ktoś przegonił stąd Niemców, czy nie?
Wydaje mi się, że ustalenie jakiegoś konsensusu nie jest trudne. Okupacja niemiecka była niebotycznie bardziej dotkliwa dla społeczeństwa polskiego niż zależność od ZSRR. Nie mogliśmy wyzwolić się sami. Nie mógł i nie chciał zrobić tego tzw. Zachód. Po wejściu Rosjan na teren Polski, nie garnęliśmy się jakoś specjalnie do wstępowania w szeregi LWP. Z jednej strony Rosjanie wyrządzili nam wiele krzywdy z chwilą przechodzenia frontu przez ziemie polskie i później, ale z drugiej strony pamiętajmy o stratach jakie ponieśli. Zwykli żołnierze wcale się
nie palili do narażania życia po wyrzuceniu Niemców z terenów ZSRR i terenów, do których Rosjanie rościli sobie pretensje. Powinniśmy pamiętać, że ci którzy tu zginęli, też mieli matki, ojców, żony, dzieci itd. Moda, jaka nastała w Polsce, na pokazywanie Rosjan jako gwałcicieli, zabójców i złodziei, to spore uproszczenie. Dla nas o tyle łatwiejsze do przyjęcia, bo pasuje do naszego postrzegania historii.
Możemy być naprawdę dumni z wysiłku zbrojnego Polaków w czasie II WW. Pokonanie Niemców nie dało nam wprawdzie wolności o jakiej marzyliśmy, ale kraj jako odrębny byt i tkanka narodowa zostały uratowane. Biorąc pod uwagę niekorzystny dla nas układ geopolityczny jaki
wyłaniał się już pod koniec wojny, wydaje mi się że bilans był wyraźnie korzystny, stąd moje przekonanie, że powinniśmy jednak obchodzić dzień pokonania Niemiec. Czy to będzie 8 czy 9 maja, to rzecz doprawdy drugorzędna. Nie musimy fetować rocznicy na ulicach, ale rocznicowe wydarzenia w obecności najwyższych państwowych urzędników byłyby pożądane. Forma dowolna.
Drażni mnie również nasz stosunek do Rosjan i ich udziału w wyzwalaniu polskich ziem. Rozumiem, że wyrządzili nam dużo krzywdy i uważam, ze mamy prawo o tym mówić, a Rosjanie
obowiązek nas zrozumieć. Wydaje mi się jednak, że słowa podziękowania należą się tym z nich (i ich rodzinom), którzy czynili swoją zwykłą wojskową powinność i nie wyrządzili nikomu krzywdy. Sądzę, ze taki komunikat byłby przez Rosjan doceniony i po prostu im się należy.