Zgiełk wokół Polskiej Fundacji Narodowej (PFN) i tzw. afery billboardowej, zwrócił moją uwagę na managerów spółek publicznych, które finansują Fundację. Wraz z rosnącą liczbą pytań o zasady finansowania PFN, wydawania pieniędzy przez spółki publiczne i brak nadzoru nad PFN przez Radę Fundacji (tworzą ją donatorzy), media zaczęły zadawać trudne pytania najwyższym managerom oraz szefom spółek finansujących PFN. Jakim cudem pozwolili na taki skandal i sprzeniewierzenie publicznych pieniędzy? Okazało się, że PFN działa bez jakiegokolwiek nadzoru! Tzn. jest nadzór polityczny.
Pytania mediów padają, a obraz jaki się wyłania z odpowiedzi na nie, jest żenujący. Okazuje się, że ludzie których podziwiamy za ambicje, dynamiczne kariery zawodowe i naukowe, niezwykłe doświadczenie i wiedzę, skuteczność w osiąganiu celów…ludzie, ludzie których stawia nam się za przykład i nazywa managerską elitą, są…..zwykłymi, zlęknionymi o własne kariery i wynagrodzenia koniunkturalistami.
Obraz jaki wyłania się z odpowiedzi managerów jest rozczarowujący. Przede wszystkim trzeba zadać pytanie i zmusić do odpowiedzi. Już to nie jest łatwe, bo managerowie firm Skarbu Państwa finansujących PFN, niepytani nie chcą na ten temat rozmawiać. Ale uciec od problemu się nie da, bo w mediach zaczynają się pojawiać analizy prawne dotyczące wydatków przedsiębiorstw (celowość, zgodność z przedmiotem działania przedsiębiorstwa itd.) i odpowiedzialności szefów firm. W tym, odpowiedzialności karnej. Początkowo odpowiedzi były zdawkowe, aroganckie i zniechęcające dziennikarzy do kontynuowania rozmowy. Niestety, tzn. na szczęście, media stawiają coraz trudniejsze pytania i zaczynają rozliczają managerów z tego za co managerowie biorą ogromne pieniądze. Trzeba było zacząć się tłumaczyć. I padają odpowiedzi w stylu: byliśmy przekonani że…, obiecywano nam że Fundacja zrobi to i tamto…, jesteśmy zaskoczeni sytuacją, teraz to wszystko przemyślimy, musimy się zastanowić nad sposobem funkcjonowania i celu działania PFN, zwołamy Radę PFN by dyskutować z władzami Fundacji o zaistniałem sytuacji itd. Wygląda na to, że od samego początku szefowie firm państwowych wiedzieli, i zaakceptowali, że mają przelewać pieniądze na Fundację i o nic nie pytać. Na odwagę nie ma co liczyć. Szefowie firm nie zrobią nic więcej ponad to, na co pozwolą politycy PiS.
Teoretycznie donatorzy mają nad Fundacją pełnię władzy. Po prostu mogliby nawet zaprzestać jej finansowania. Faktycznie zaś, firmy wspierające finansowe PFN, są tylko figurantami.
Przykro się na to patrzy. Komuś tu chyba zabrakło zwykłej, ludzkiej odwagi. A może cywilna odwaga z ambicją i realizacją kariery nie ma nic wspólnego?. Najwyraźniej nie.