Efekt przeciwny do zamierzonego.

przez | 1 sierpnia 2020

Kilka dni temu, w nocy, kilka warszawskich pomników zostało przyozdobionych tęczowymi flagami. Jak się wkrótce okazało, chodziło m.in. o równe prawa i szacunek dla osób określanych skrótem LGBT. Akcja zawitała na czołówki gazet i portali internetowych za sprawą tęczowej flagi, która zawieszono na pomniku Chrystusa przed Bazyliką św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Rozgorzał spór o to czy naruszono uczucia religijne czy nie. Oprócz tego, już jako ciekawostkę dodam, rozgorzał spór czy wspomnianą postać Chrystusa określać mianem pomnik. Ale to już inna sprawa.

Moim zdaniem pomysłodawcy w przypadku pomnika Chrystusa posunęli się za daleko. Część polityków prawicowych (w tym premier) i mediów tego odcienia, miała niezłe używanie, pokazując do czego zdolni są działacze LGBT itp. Były to niejednokrotnie wypowiedzi w stylu: a nie mówiliśmy,  do czego oni są zdolni i że nie szanują żadnych wartości, w tym katolickich?

Oczywiście pomnik, to niby tylko pomnik. Figura. Jednak dla wielu Polaków Chrystus i krzyż to świętości. A już ten pomnik, szczególnie. Zdaje sobie sprawę, że moja ocena, jak każda inna, jest być może czysto subiektywna. Jeżeli jednak potraktujemy pomnik jako symbol religijny, to warto się zastanowić, czy aby pomysł z doczepieniem flagi nie dał argumentu do krytyki politykom prawicowym.

Wciąganie symboli religijnych w spór ideowy czy światopoglądowy formalnie może być ciekawym pomysłem, ale nie w każdych warunkach. Można się spierać o to, co o szacunku dla innych i upokarzanych mówił Chrystus i obecnie Kościół. Można, i należy to robić, wypychać katolików, Kościół i polityków prawicowych ze strefy komfortu czyli przekonania, że to oni mają monopol na interpretację Chrystusa i że Chrystus należy tylko do nich. Warto zmuszać katolików w Polsce do szukania odpowiedzi na szereg pytań, w tym czy na pewno Jezus Chrystus potępia gejów i lesbijki, skoro pozwala przychodzić im na świat itd. Warto piętnować głupie i kłamliwe wypowiedzi polityków prawicowych ws LGBT, którzy kreują się na obrońców wiary i tradycji.

Niestety pomysłodawcy (-czynie) akcji  zrobili chyba o jeden krok za daleko. Wciągnęli postać Chrystusa i krzyż w spór i od razu przyjęli, że jest po ich stronie. Pokazali, że nie respektują cudzych emocji. Chcieli zagrać na nosie reprezentantom konserwatywnej strony sporu. Zapomnieli o kontekście, czyli nastrojach, poglądach Polaków. Szereg przekrojowych badań opinii publicznej wskazuje od dawna, że Polacy mimo postępującej tolerancji , mają mniejszy lub większy problem z  pełną akceptacją odmienności  jakie są lub są przypisywane gejom i lesbijkom, czy wszystkim których opisujemy skrótem LGBT. Wykorzystał to skutecznie w kampanii prezydenckiej PAD i TVPiS. Terapia szokowa w celu zwrócenia uwagi na problemy LGBT jest średnio skuteczna. Symbole religijne jak na przykład postać Chrystusa czy krzyż zostawiłbym w spokoju.

Miałem też okazję posłuchać w TokFm rozmowy z dwoma młodymi kobietami, które brały udział w akcji lub tylko reprezentowały organizacje, które się pod nimi podpisały. Wypadły słabo. W zasadzie dowiedziałem się jedynie, co było celem akcji. Próba nawiązania głębszej merytorycznej rozmowy, do której chciał zachęcić przychylny im prowadzący audycję , spełzła na niczym. Wyszło na to, że była to forma happeningu o szczytnym celu, ale niezbyt przemyślanej formie protestu.

Nie chodzi o ustępowanie ludziom krytycznie nastawionym do LGBT. Przeciwnie, należy narzucić trudną merytoryczną rozmowę środowiskom konserwatywnym. Wymusić szacunek i tolerancję. Symbole religijne proponuje jednak pozostawić w spokoju.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.