Zaczęło się. Zarówno media jak i my, nie jesteśmy przygotowani do dyskusji o alpinizmie. Chęć wystąpienia w roli wyroczni, konfrontujemy z totalnym brakiem wiedzy o alpinizmie i ludzkiej psychice. Jest jeszcze ok., gdy okazujemy podziw i szacunek Tomaszowi Mackiewiczowi oraz chłopakom, którzy ruszyli z pomocą. Ale dla wielu z nas to mało. Mieć zdanie utożsamiamy ze słowem: krytykować kogoś. Zamiast zachować dystans w sprawie niemal pewnej śmierci T.Mackiewicza i próby zrozumienia tego czego się podjął, na siłę chcemy wytłumaczyć to co się stało i zaszufladkować. Najprościej cudzą śmierć w takich okolicznościach wytłumaczyć sobie oceną: po co się tam pchał, niepotrzebna brawura, prowokował los to ma. Jakoś tak wychodzi z nas ta niepohamowana skłonność do krytyki i kreowania się na autorytety. To nazbyt proste, sprowadzanie śmierci T.Mackiewicza do: prowokował, to ma na co zasłużył.
Mam wrażenie, że do ludzi, którzy stawiają sobie wyzwania (w tym w sporcie), mamy dwoisty stosunek. Jak jest sukces, to ten człowiek jest dla nas bohaterem. Ba, herosem. Ale gdy ginie,
pojawia się prostacka krytyka. Media nam też nie pomagają. Wspinaczka to sport ekstremalny. Zresztą jak wiele innych. Gdy ktoś zdobędzie górę, to media przez jeden dzień informują o sukcesie. Gdy wyprawa się nie uda, to niemal brak informacji w mediach. Ale już informacyjna gratka jest wtedy, gdy jest porażka i śmierć jednego lub więcej uczestników. Tak właśnie jest teraz. Medialne show, z hejtem i podziwem zarazem. Mieszanina opinii, wszelakich ekspertów itd. Oberwało się i samemu Mackiewiczowi za nadmierne ryzyko, za pozostawienie rodziny itd.
Wspinaczkę wysokogórską na pewno możemy zaliczyć do sportów ekstremalnych, ale czy w najgorszym tego słowa znaczeniu ? (wysoka liczba ofiar). Ciekawy jestem ilu krytyków Mackiewicza i alpinistów zna statystyki wypadków w tym sporcie (jeżeli można to sportem
określić). A może więcej jest ofiar powodowanych przez sporty motorowe? A może przez latanie, skakanie ze spadochronem? Itd.
Przypuszczam, że Mackiewicz miał swoje marzenia i wyzwania, którym chciał sprostać. Idąc w góry wierzył, że z nich wróci. Gdyby nie wierzył, nie ryzykowałby. Życie i zdrowie ryzykuje bardzo wielu sportowców. I nie dlatego, że sport uprawiają, ale niejednokrotnie z powodu ocierania się o możliwości organizmu ludzkiego i/lub z podejmowania ryzyka (m.in. z powodu rywalizacji). Wcale nie tak dawno, w czasie zawodów zginął nastoletni żużlowiec. Tragicznemu
wypadkowi uległ Tomasz Gollob. I co, też krytycy Mackiewicza będą kpić z tych ludzi, mówić: ryzykowali to mają??
Być może, jak sugerują niektóre opinie, T.Mackiewicz nadmiernie ryzykował. Być może. Ale w każdym sporcie ekstremalnym ryzyko jest nieodłącznym elementem. A jak w takim razie ocenić kierowców rajdowych, którzy pędzą na drogach kilka razy szybciej niż my? Zakażemy tego sportu? Zakażemy – na przykład – zjazdów narciarskich tylko dlatego, że od czasu do czasu ludzie mknący z nadludzką prędkości po zboczach giną lub ulegają wypadkom?
Ambicja sportowa. W sporcie i rywalizacji przodują głównie ci,którzy mają nadmiernie (chorobliwie?) rozwiniętą ambicję ponad normalne granice. Tylko silnie rozwinięta ambicja pozwala zwyciężać i wyznaczać granice ludzkich możliwości. Jeżeli chcemy krytykować ambicję T.Mackiewicza, to proponuje przyjrzeć się i posłuchać wypowiedzi Justyny Kowalczyk. A może to właśnie niepohamowana ambicja doprowadziła ją do depresji, do której niedawno się przyznała? Ona również nie raz opowiadała jak trenuje czując ból i ograniczenia organizmu. Tylko, że jej się udawało, więc jest bohaterką.
Ja tez mam sporo wątpliwości gdy przyglądam się sportowcom, czy w ogóle ludziom którzy osiągają nadludzkie wyniki w sporcie i nie tylko. Może sportowi championi to tak naprawdę ludzie z chorą psychiką?
Spójrzmy też na siebie, jak na przykład oceniamy piłkarzy. Nie akceptujemy tego, że ktoś wolniej biega czy ma gorsze umiejętności. Jak jest za wolny, to znaczy że mu się wysilać organizmu
nie chce, więc won z drużyny narodowej. A że jakieś łękotki itd.? Nas to mało interesuje. Chcemy sukcesów, a tylko nadludzki wysiłek na treningach podnosi szacunek u kibiców.