Jestem miłośnikiem historii i to głównie w wydaniu batalistyczno-militarnym. Zaczynałem od fascynacji WWII, by z biegiem czasy brnąć w odleglejsze czasy. A jednak nie doznaję emocjonalnej ekscytacji na widok wojskowej defilady w dniu Święta Wojska Polskiego. Szczególnie w wydaniu katowickim, mimo iż mieszkam w jednym sąsiadujących z Katowicami miast.
Uważam, że wystarczyłoby przeprowadzać główne uroczystości w W-wie w wykonaniu kompanii reprezentujących podstawowe rodzaje wojsk i służb. Defilady z udziałem sprzętu wojskowego budzą raczej rozgoryczenie niż dumę. Silenie się na defiladę przy świadomości, że armię mamy dość skromną i słabo wyposażoną wygląda dość… smutno.
Defilada była w niemałym stopniu pokazem poradzieckiego sprzętu i niemieckich czołgów. W pokazie sił lotniczych okazało się, że przeciwnika zawojujemy sprzętem transportowym i samolotami szkolnymi. Dodanie samolotów przeznaczonych do transportu vip-ów, to już była przesada lub – jak kto woli – wystawianie się na pośmiewisko. Ich zaletą było chyba tylko to, że są duże i mają więcej niż jeden silnik. Następnym razem proponuję dodać flotę LOT-u.
Niestety, politycy prawicowi mają brzydką skłonność do używania wojska do celów politycznych. Lech Kaczyński wprowadził modę na defiladę z udziałem sprzętu i budowania narodowej ‘dumy’. Teraz dokonano kolejnego kroku. Użyto wojska w kampanii wyborczej. To dla mnie wyjątkowo obrzydliwe. Premier chce podbić Górny Śląsk, więc PiS wpadł na pomysł dowartościowania mieszkańców Śląska wojskową defiladą. Gdyby katowicka defilada była początkiem nowej tradycji, polegającej na organizowaniu defilad w największych ośrodkach miejskich, to jeszcze ok. Politycy PiS od razu jednak zaznaczyli, że organizacja defilady poza W-wą, ma charakter jednorazowy. Oficjalnym wytłumaczeniem była setna rocznica pierwszego Powstania Śląskiego. Nagle politycy PiS przypomnieli sobie o powstaniach śląskich, chociaż do tej pory nigdy tych powstań nie akcentowali. Dotychczas Śląsk był tzw. opcją niemiecką. Jakiekolwiek akcentowanie śląskości, wśród polityków prawicowych nie wchodziło w rachubę. PiS i reszta prawicowego świata w zasadzie nie uznaje regionalizmów, które w swoim przekazie podkreślają odrębność kulturową. Ilu mieszkańców Śląska da się złapać na dowartościowanie defiladą, dowiemy się w trakcie wyborów parlamentarnych.
W przypadku defilad 15 sierpnia, wprowadziłbym jeszcze pomysł, by za każdy razem podawać koszt imprezy. Sądzę, że zadziałałoby to bardzo trzeźwiąco na wiele głów, w tym politycznych. Gdy tylko media i opozycja zaczęły wymuszać podanie kosztów miesięcznic smoleńskich, J.Kaczyński dojrzał w końcu do tego by te demonstracje polityczne zakończyć.