W ubiegłym roku prezydent zainicjował dyskusję o konstytucji i kierunkach jej zmian. W ostatnich dniach, w ramach jednej z wielu odsłon tej dyskusji, nieco emocji i dyskusji wzbudził temat odzwierciedlenia poparcia wyborczego w prezydenckich uprawnieniach. Wg otoczenia prezydenta, z racji silnego wyborczego poparcia, prezydent powinien mieć większe uprawniania. To bardzo bałamutna argumentacja. Co w przypadku tego prezydenta i jego otoczenia politycznego specjalnie mnie nie dziwi.
Prezydencji relatywnie wysoką legitymizację społeczną bynajmniej nie uzyskują z powodu swojej wyjątkowości czy popularności społecznej. Głównym powodem uzyskiwania wysokich not wyborczych jest sposób w jaki prezydenci są wybierani. To przede wszystkim dwustopniowy plebiscyt polityczny, gdzie zamiast partii wskazujemy jedną konkretną osobę przez te partie wystawianą. W pierwszych turach kandydaci otrzymują na ogół poparcie zbliżone do popularności swoich macierzystych partii. (link na Wikipedię u dołu strony). Wynik A.Dudy z I tury nie wychodzi poza tą normę. W II turze A.Duda miał 51,6%, czyli najmniejszą przewagę jaką wygrany uzyskał w II turze. Liczbą głosów w II turze przebił jedynie Lecha Kaczyńskiego. I tyle. Wynik ponad 50-cio procentowy w II turze nie wynika więc z wyjątkowości kandydatów (w tym i A.Dudy), a z głosów ludzi którzy w II turze wybierają na ogół tzw. mniejsze zło. Już jako ciekawostkę warto zauważyć, że jako jedyny w I turze wygrał A.Kwaśniewski w 2000 r. Tak więc nie ma czegoś takiego jak silna legitymizacja. Jeśli już to o takiej po wyborach mogli mówić: L.Wałęsa i A.Kwaśniewski. Ale to nie są bohaterowie PiS.
Kolejny argument, to : oczekiwanie od prezydenta znacznego wpływu na sprawy krajowe, działania rządu i parlamentu. To oczekiwanie tzw. dużej sprawczości prezydenta. To niestety też nieprawda i manipulacja polityków, którzy tego argumentu używają. Problem leży po stronie kandydatów na prezydentów i społeczeństwa. Część obywateli nadal ma problem z przyswojeniem sobie, że prezydent pełni głównie rolę strażnika, czyli ma bardzo ograniczone kompetencje. Jednak większym problemem jest zachowanie niektórych kandydatów na prezydenta, którzy w kampanii wyborczej sugerują że mają dużą sprawczość w polityce i znaczny wpływ na rząd i parlament. To zwykłe oszustwo i niestety A.Duda zapisał się bardzo niechlubnie w tej kwestii. A.Duda obiecał działania na rzecz obniżenia wieku emerytalnego, pomoc dla frankowiczów, podniesienie kwoty wolnej od podatku (PIT) w wysokości 8 tys. zł itd. Obniżenie wieku weszło w życie nie dlatego, że tak chciał prezydent, tylko dlatego że wybory wygrało PiS. Pomoc dla frankowiczów wg wersji prezydenta i kwota wolna od podatku były ordynarnym wyborczym blefem. Pod względem wartości obietnic A.Duda mógł tylko rywalizować z L.Wałęsą. Biorąc pod uwagę skalę obietnic i wyborczych manipulacji A.Dudy (np. wypowiadane głupstwa o euro), niecałe 52% w II turze nie powala na kolana.
Zwiększenie uprawnień prezydenta nie ma sensu. No, może poza drobiazgami. W wyborach parlamentarnych wyłania się partia lub koalicja partii, które wskazują premiera i ministrów. Prezydent pełni rolę strażnika m.in. konstytucji. Niestety ten prezydent zapisał się w tej materii fatalnie. Mieliśmy już próbę działania dwóch ośrodków polityki zagranicznej. L.Kaczyński rywalizował z rządem. L.Kaczyński spór o politykę zagraniczną przegrał.
Jak więc widać, argument rzekomej legitymizacji wyborczej i (rozbudzonych w wyborach) społecznych oczekiwań jest złudny. Prezydent ma bardzo ograniczony wpływ na rząd i parlament. Byłoby dobrze gdyby kandydaci na prezydentów przypominali o tym w czasie kampanii wyborczych i nie sugerowali wyborcom, że jest inaczej.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wybory_prezydenckie_w_Polsce