Piątkowe głosowanie nad związkami partnerskimi.

przez | 27 stycznia 2013

Piątkowe głosowanie nad prawnym uregulowaniem związków partnerskich to wydarzenie ważne w polskiej debacie politycznej i społecznej, przynajmniej z kilku powodów. Przede wszystkim pod głosowanie podjęto problem który nie dotyczy już tylko akademickiego sporu, czyli sporu o ideę. A do takich można zaliczyć wykreowaną przez Ruch Palikota kwestię krzyża w sali sejmowej. Tym razem chodziło o pomoc ludziom, którzy wybrali wspólne życie, ale bez zawierania małżeństwa ze wszystkimi jego konsekwencjami. Związki homoseksualne, to ledwie margines takich par.

Może się to komuś ideologicznie podobać lub nie, ale od strony instytucjonalnej (regulacji prawnej) małżeństwo nie jest ideałem. Z jednej strony ludzie dorośli nie chcą być samotnie, ale z drugiej niekoniecznie chcą wybierać formę małżeństwa. Dyskusja czy dobrze czy nie ma sensu. Moim zdaniem pomysł z usankcjonowaniem prawnym związków partnerskich jest jak najbardziej słuszny i …. niestety spóźniony.  Obecnie ludzie chcący żyć razem mają do wyboru małżeństwo lub po prostu tzw. konkubinat, czyli życie – jak to mówi prawo podatkowe – na zasadach ogólnych. Okazuje się, że ludzi żyjących w związkach innych niż małżeńskie liczyć już można w setkach tysięcy, a dzieci z takich związków stanowią już ok. 20% dzieci rodzących się w Polsce (dane za 2011 r.). Zapewne ta liczba obejmuje efekty przelotnych miłosnych uniesień. Zmiany obyczajowe zachodzą i ludzie na szczęcie przestają się krępować zasadami takiej czy innej wiary lub społecznej tradycji. Z faktami się nie polemizuje, a zjawisko nabrało już takich rozmiarów, że dalsze uciekanie przed zaproponowaniem czegoś pomiędzy małżeństwem a konkubinatem, staje się kwestią palącą.

Sądzę, że zapomina się o tym, iż ludzie nadal w dominującej części uciekają od samotnego życia i wchodzą w związki z innymi ludźmi. Państwo powinno to wspierać, a nie utrudniać im życie. Z wachlarza powodów mogę podać te natury emocjonalnej (unikanie życia samotnego), ale i po prostu pomoc w chorobie czy wsparcie ekonomiczne na wypadek gdy jedno z partnerów traci pracę. Ponadto, w dobie dyskusji o malejącej liczbie Polaków, brak wsparcia dla dzieci rodzących się w innych związkach niż małżeńskie jest zaskakującą lekkomyślnością. Nie będę już nawet rozwijał tematu, że w demokratycznym i wolnym kraju, każdy ma prawo decydować jak chce żyć i organizować sobie życie prywatne, a państwo powinno go   w tym wspierać,  z wyjątkiem sytuacji naruszających podstawowe zasady życia społecznego czy bezpieczeństwa.

Piątkowe głosowanie i dyskusja pokazało, ze część wybrańców narodu z powodów ideologicznych po prostu ucieka przed tematem. W pewnym stopniu mogę zrozumieć konserwatystów, że akceptacja związków partnerskich jest wbrew ich przekonaniom lub nawet wyznawanemu światopoglądowi. Tylko, że wtedy trzeba sobie zadać pytanie po co wybrało się fach posła. Rozczarowywała argumentacja konserwatywnych przedstawicieli narodu. Rzekome naruszenie art. 18 konstytucji (o małżeństwie), to argument naciągany. Swoją droga Aleksander Kwaśniewski, musi się czuć nieswojo kiedy widzi jak zapisy w Konstytucji interpretują konserwatyści. Ustawa o związkach partnerskich nie oznacza naruszenia praw małżeństw. Równie dobrze zresztą można przytaczać zapisy z II rodz. konstytucji, gdzie jest mowa o wolnościach i prawach. Jak na razie to nasze państwo ewidentnie utrudnia wspólne życie ludziom, którzy nie chcą skorzystać z formuły małżeństwa.

Piątkowe głosowanie pokazało widoczne od dawna zróżnicowanie ideologiczne w szeregach PO. Kto wie czy z biegiem czasu nie będzie to miało brzemiennego skutku dla partii rządzącej oraz polskiego życia politycznego. Wystąpienie Jarosława Gowina, to ewidentny bunt o podłożu ideologicznym i demonstracja. Muszę przyznać, że premier wykazał się nie lada refleksem i odwagą, publicznie negatywnie oceniając wystąpienie swojego ministra oraz przyjętą przez niego argumentację oraz uzasadnienia. Mówiąc dosadniej, premier Tusk zasugerował że J.Gowin chwilami ewidentnie mijał się z prawdą. Kto ma teraz większy problem w PO? Premier czy J.Gowin? Obydwaj mają podobny. Na razie już wiemy, że do końca kadencji podejmowanie przez PO ustaw „ideologicznych” dotyczących np. in vitro, aborcji czy związków partnerskich chyba nie ma sensu. Piątkowa debata to też przykre widowisko pokazujące poziom polskiej prawicy. Nową twarzą prawicy w walce o moralność narodu jest teraz Krystyna Pawłowicz z PiS. Jej wykład o nieużyteczności społecznej, wejdzie do annałów głupoty i prymitywizmu.

Na koniec zadanie do przerobienia. W jaki sposób ustawa o związkach partnerskich zagraża małżeństwu, z punktu widzenia słynnego już zapisy w art. 18 naszej konstytucji. Zapis brzmi: „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej” .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.