Pozytywnie oceniam akcję “Rodzice, odważcie się mówić”. Podziwiam ludzi, którzy potrafią się pokazać publicznie ze swoimi homoseksualnymi dziećmi i zadeklarować: „syn nauczył mnie jak ważne jest być sobą”, czy „moja córka nauczyła mnie odwagi”. Te zdanie zawierają z jednej strony akceptację odmienności własnych dzieci oraz przyjęcie że one mają pełne prawo do godności. Wsparcie dzieci własnym wizerunkiem, to już nie lada akt odwagi.
Oczywiście posypały się komentarze, gdzie najbardziej „tolerancyjna” okazała się strona tzw. konserwatywna. Żeby było zabawniej, przedstawiciele strony konserwatywnej często podkreślają że są tolerancji i reprezentują najlepsze katolickie tradycje, czyli poświadczoną i wielowiekową tolerancję.
Wbrew wielu głosom konserwatystów, niestety z tolerancją mamy wciąż poważny problem i dotyczy on przede wszystkim środowisk konserwatywnych. Postęp i tak dokonał się ogromny. Publiczne pokazywanie się osób homoseksualnych przyczynia się do zmiany ich postrzegania. Długo dominował, i wciąż jest popularny, pogląd że homoseksualizm to zboczenie, choroba, coś nienaturalnego, a więc społecznie nieakceptowalnego. Ta niekorzystna aura wokół homoseksualizmu wynikała m.in. z braku wiedzy, z nadmiaru legend które tą wiedzę nadal zastępują i lęku przed nieznanym i rzadkim. Wtedy najlepiej jest się bać i odrzucać. A cała tolerancja sprowadza się do … sugestii by te osoby nadal siedziały cicho i nie pokazywały się publicznie. By nie podejmowały żadnych działań w życiu, które mogą zdradzić ich homoseksualizm. A wtedy, dobre i wielce tolerancyjne społeczeństwo obdarzy ich łaską akceptacji.
Aktywność medialna środowisk homoseksualnych nie ma nic wspólnego z reklamą czy promocją. Celem takich akcji jest odkłamanie stereotypów i zmuszenie społeczeństwa do myślenia. To wręcz głos rozpaczy z wołaniem, „my nie gryziemy i jesteśmy tacy ja wy”. Poza oczywiście sprawami intymnymi, ale podobno po tym ludzi nie oceniamy. Takie akcje to coś pomiędzy krzykiem rozpaczy i odwagi a żądaniem. Żądaniem do którego głoszenia środowiska homoseksualne mają pełne prawo, bo uważam że co najmniej idiotyczne jest domaganie się równych praw. One po prostu się ludziom należą.
Publiczne akcje nie mają nic wspólnego z propagowaniem homoseksualizmu, bo to nie kwestia mody. Homoseksualizmem po prostu trudno się zarazić! Sądzę, że dezaprobata środowisk konserwatywnych wobec takich akcji, wynika po prostu z tego że środowiska konserwatywne są nieprzygotowanie do zaakceptowania homoseksualizmu i rzetelnej rozmowy na ten temat. Dały się zaskoczyć i zamiast zmieniać swoje podejście, reagują złością i mnożeniem zarzutów.
Akcje uświadamiające mają na celu odczarowanie, zmianę stereotypu jaki panuje od wieków. Tak samo trzeba w mediach nachalnie pokazywać ludzi niepełnosprawnych, chorych, starych i różne inne przypadki, bo społeczeństwo tych ludzi odrzuca. Nie chce ich widzieć, pomagać, czy dać zatrudnienie. Mało tego. Te grupy i reprezentanci ich interesów są grubo bardziej nachalni (używając terminologii konserwatystów) niż środowiska homoseksualistów. By zatrudniać lub zdobyć pieniądze na starszych, chorych czy niepełnosprawnych, posunęliśmy się do stworzenia bodźców prawnych i ekonomicznych.
Akcje, jak ta którą dałem w tytule wpisu, nie zagrażają rodzinie, co próbuje podejrzewać część osób (publicyści, politycy) konserwatywnych. To zresztą jeden z bardziej absurdalnych zarzutów czy sugestii jakie usłyszałem po pojawieniu się informacji w mediach o akcji “Rodzice, odważcie się mówić”. Dziwi też opinia (np. autorstwa red. P. Lisickiego przedstawiona dzisiaj w TVN24), że konserwatyści nie akceptują akcji medialnych godzących w konserwatywną tradycję. Ręce opadają. Ale jak codziennie przeróżne kanały telewizyjna pokazują filmy czy programami z małżeńską zdradą, złodziejstwem, golizną, uzależnieniem od używek, zabijaniem itd., to jak rozumiem, red. Lisickiemu spokoju nie burzy.
Nie chce mi się już nawet rozpisywać o rzekomej akceptacji osób homoseksualnych w społeczeństwie i niepoważnym pytaniu „ale, o co chodzi? kto komu robi krzywdę?”. Proponuje prosty test. Niech na przykład red. Lisicki czy poseł Żalek pobawią się publicznie w gejów. Niech zamieszkają z potencjalnym partnerem, trzymają się za rękę podczas spacerów itd. Pewnie wystarczy najdalej kilka miesięcy by panowie poznali „tolerancję”.
W tego typu akcjach smutne jest to, że już nawet rodzice angażują się proces uświadamiania, bo wszelki autorytety konserwatywne (w tym Kościół) robią co mogą by uświadamianie utrudnić, albo po prostu nie potrafią stanąć na wysokości zadania.