Obrońcy kobiet.

przez | 20 kwietnia 2013

Trzeba przyznać, że i nie-prawicowa część mediów potrafi ostro ideologizować. 18 kwietnia Gazeta Wyborcza na 6 i 7 stronie dała popis ideologizacji problemów. Było o angażowaniu mężczyzn w opiekę na małym dzieckiem i wysyłaniu 6-latków do szkoły. Dziwnie czyta się uzasadnienie, gdzie mało faktów na udowodnienie własnej tezy, a sporo ideologii z niemałą dawką manipulacji.

Przyjrzyjmy się tym razem kwestii urlopu macierzyńskiego i angażowaniu mężczyzn w proces wychowawczy w pierwszych miesiącach po urodzeniu dziecka. Jednym z pomysłów jest zmuszenie mężczyzn do przejęcie części urlopu macierzyńskiego. Żeby przełamać opór obywateli, Piotr Pacewicz z Gazety  Wyborczej postuluje by wymusić udział mężczyzn w opiece na dziećmi, stosując zasadę że część urlopu ustawowo przypisana mężczyźnie przepada jeśli mężczyzna (mąż i ojciec) jej nie wykorzysta. Co jest celem? Zachęcenie Polek i Polaków do powoływania na świat dzieci (demografia). Poprawa losu kobiet na rynku pracy (znalezienie pracy, powrót do pracy, awans i ambicje zawodowe). Poprawa statusu społecznego kobiet względem mężczyzn w rodzinie, społeczeństwie i na rynku pracy. Zmuszenie mężczyzn do większego kontaktu z własnymi dziećmi. Kreowanie zmian w społeczeństwie zmierzających do zmiany postrzegania kobiety i jej roli w społeczeństwie.

Spadek liczby urodzeń w Polsce to wypadkowa wielu czynników. Zaryzykuje twierdzenia, że głównie jest to grupa czynników o charakterze finansowym. Od braku pracy i lęk o jej utratę, po brak mechanizmów wsparcia w finansach publicznych, które dawałoby poczucie bezpieczeństwa na wypadek utraty pracy czy braku środków na mieszkanie czy wychowanie dzieci. By być dokładnym, nie chodzi o to że wsparcia nie ma w ogóle, ale jest ono za małe. By wsparcie, pod nazwą „polityka prorodzinna”, było odczuwalne to skierować na różne formy wsparcia trzeba przynajmniej kilka do kilkunastu mld złotych. Tu mieszczą się ulgi na dzieci w PIT, finansowanie na czas urlopu rodzicielskiego czy odpowiednia liczba żłobków i przedszkoli wraz z dotowaniem miejsc w nich. P.Pacewicz jako osoba o dość liberalnych przekonaniach ekonomicznych, unika tego tematu i pewnie dlatego nadużywa argumentów ideologicznych w uzasadnieniu swoich pomysłów.

Jak na liberała i osobę tak chętnie kreującą społeczne zmiany, zaskakuje odebraniem wolności decyzji małżeństwu kto ile czasu ma spędzić z dzieckiem. Tutaj zaznaczę, że idea dania możliwości przejęcie opieki przez ojca (by matka mogła wrócić do pracy), to świetny pomysł. Ale pozostawmy rodzicom decyzje jak się podzielą i czy w ogóle. Zanim jednak ten temat rozwinę to warto przedstawić problem opieki na dzieckiem.

Jeżeli mówimy na przykład o łącznym urlopie rodzicielskim, to jaką część ma mieć przymusowo ojciec dziecka. P.Pacewicz posuwa się do teorii, że to wpłynie na dalsze relacje dziecka z ojcem (podaje przykład koleżanki , która twierdzi że miała mały kontakt z ojcem). Tylko że nijak się to ma do urlopu rodzicielskiego, bo przykład koleżanki odnosił się do całego okresu jej przebywania w domu rodziców, a nie pierwszych miesięcy życia. Tutaj podpowiedź daje nam biologia. P.Pacewicz nie akcentuje, że obok jego teorii jest na przykład teoria o jak najdłuższym karmieniu piersią. To powoduje, że w większości przypadków i tak kobieta przejmie większość rocznego urlopu. Aspekt wychowawczy jest co najmniej wątpliwy. Ojciec będzie miał od kilkunastu do dwudziestu kilku lat na kontakt i wychowywanie dziecka. Tak więc, to jaką rolę chce pełnić w życiu dziecka, w mizernym stopniu zależy od przymusowego udziału w urlopie rodzicielskim. Pojawił się też argument, że mężczyzna jak zobaczy na czym polega opieka nad małym dzieckiem, to zmieni sposób postrzegania kobiety i jej wysiłku w życiu. Na tle całokształtu problemu jaki tu zarysowuję, argument P.Pacewicza jest raczej wątpliwy. Ponadto by zrozumieć trud pracy rolnika nikt nam nie karze spędzać lata na wsi i pomagać przy zbiorach oraz wcześnie rano doić krowy. Szkoda że, przykładowo, Piotr Pacewicz opiekę nad dzieckiem sprowadził do żłobka. Jednym w wielu problemów jest brak wsparcia dziadków nad opieką na dziećmi, wskutek przeprowadzki rodziców w inne miejsce w poszukiwaniu pracy. Nie zamierzam oczywiście negować faktu, że to ludzie musze się przemieszczać za pracą, a nie odwrotnie. Ja nie neguję zasad funkcjonowania gospodarki wolnorynkowej z jej wolnością przemieszczania kapitału. Ale niech P.Pacewicz spojrzy ma Warszawę, gdzie przybywa masa młodych ludzi i ma pretensje o brak przedszkoli. Masa firm (szczególnie usługowych) na siłę utrzymuje centrale w Warszawie ze względów raczej prestiżowych. Zarówno znaczna część tych firm (lub część ich pracowników) oraz mnóstwo urzędów państwowych, mogłoby z powodzeniem działać poza stolicą. Byłoby to ożywcze dla lokalnych rynków pracy, a rzesze młodych nie musiałyby zrywać kontaktu z dziadkami. Szkoda, że odwaga w kreowaniu zmian w społeczeństwie nie poszła w zaproponowanym przeze mnie kierunku.

Z punktu widzenia rynku pracy, przerwa na rodzenie dzieci i opiekę to nieszczęście. Jedynie za pomocą przepisów i angażowania finansów publicznych możemy zmniejszać niekorzystne skutki dla pracodawcy jak i dla rodziców. Zmuszanie ojca do brania urlopu pomoże czy przeszkodzi rodzinie? A może w ten sposób przenosimy ryzyko utraty pracy (lub jej nieotrzymania) również na młodego ojca? Pomysł P.Pacewicza spowoduje, że równie ryzykowne dla pracodawcy będzie zatrudnienie młodej kobiety jak i mężczyzny. Jaki jest więc sens obarczania ryzykiem obydwojga małżonków? Być może udział ojca w urlopie będzie mały, ale wtedy pytanie po co cała ta fatyga z przymusowym urlopem. Miesiąc czy dwa tygodnie, wielkiego wpływu mieć nie będzie na ojca ani na dziecko. Jak trzy miesiące, to dla niejednego małego przedsiębiorcy spora strata z przejściowej utraty pracownika. Swoją drogę ciekaw jestem czy P.Pacewicz dociekał co jest lepsze dla małego dziecka w pierwszych miesiącach. Kontakt z jedną osobą (matka) czy zmiana rodziców?

Do kwestii pracy dochodzą dochody. Przy różnicy wynagrodzeń i szans na rynku pracy, narzucanie rodzicom podziału urlopu może wpłynąć na ich sytuację materialną. Nie zauważyłem by P.Pacewicz trapił się tym problemem. Ale tak to już jest jak się próbuje zastąpić rzetelne wyważenie argumentów za i przeciw, ideologią poprawy rzekomo tragicznego losu kobiet.

Już zupełnie przeideologizował Piotr Pacewicz kwestię urlopu macierzyńskiego i szans kobiety na rynku pracy. Zresztą cały jego artykuł ocieka lekką manipulacją argumentami. Jedno trzeba brutalnie powiedzieć: jak na razie umiejętność zachodzenia w ciążę, rodzenia dzieci i karmienia piersią dana jest tylko kobietom. I niestety nie da się tego obejść nawet ideologią. Oczywiście jest to  pewnym ograniczeniem na rynku pracy, ale też bym nie przesadzał, biorąc pod uwagę argumenty P.Pacewicza. A jakie? A że kobiety mają ambicje na rynku pracy, że chcą się rozwijać i awansować, chcą się trochę wyrwać z kręgu pieluch i gotowania obiadków, chcą zrównania z mężczyznami itd. itp. Przede wszystkim P.Pacewicz opinie o kobietach i ich oczekiwaniach nieco sobie zmyślił. Jakoś po lekturze szeregu sondaży dot. kobiet, nie mam wrażenia by obraz był tak tragiczny i wskazywał na masowe zniewolenie kobiet i niespełnione marzenia o awansach. Nie przesadzałbym z tym czy przy dwójce dzieci, rok czy dwa spędzone łącznie na urlopie rodzicielskim miały takie dramatyczne konsekwencje dla kobiet. O karierze decyduje pierwsze kilkanaście lat pracy (w przypadku dużych firm). Pracuję w sektorze usług finansowych i jakoś nie potrafię potwierdzić obaw P.Pacewicza by zasadą było że kobiety z przerwami na urodzenie i wychowanie np. dwójki dzieci były w gorszej sytuacji w kwestii awansów. Tak więc, powoływanie na świat dzieci, nie stanowi poważniejszego problemu dla kobiet z ambicjami i marzeniami o karierze. Poza tym, jak kobieta ma problem z wyborem dziecko/dzieci czy kariera, to ja to pozostawiam bez komentarza. Jak również to czy kilka miesięcy opieki przejęte przez mężczyznę na takie rzekomo kolosalne znaczenie dla kariery.

Tak naprawdę naszym problemem nie są kobiety z ambicjami, ale ta większość których ambicją jest mieć prace i zapewnić razem z mężem ekonomiczne bezpieczeństwo rodzinie, a w tym dzieciom. To rola instrumentów prawno-ekonomicznych, a dokładana przez P.Pacewicza ideologia i pomysł na wymuszanie brania urlopu przez ojca nie na wiele się tu zdaje, czy nawet w ogóle.

 Pozostaje jeszcze kwestia ideologiczna, czyli traktowanie kobiety w społeczeństwie i jej gorszy status w porównaniu z mężczyzną. Zgadzam się, że świat facetów poczuwa się do bycia lepszym i poczucie swojej wyższości opiera na gorszym traktowaniu kobiet. Nie sądzę jednak by był to jakiś poważny społeczny problem. Raczej mam wrażenie, że ten „odcinek frontu” sporu ideologicznego od czasu do czasu  jest podnoszony do rangi pierwszorzędnego, dla publicystycznej czy medialnej realizacji grupy publicystów i komentatorów i ich społecznej misji. Na pocieszenie powiem, że w temacie rzekomej wyższości facetów, zarówno w polskich firmach jak i w mediach zachodzą szybkie zmiany.

Ja tam bym zadał inne pytanie P.Pacewiczowi czy Magdzie Środzie (przywołanej w artykule P.Pacewicza jako autorytet). Czy zaryzykują medialną krucjatę na rzecz walki z wizerunkiem faceta jako macho, głównego źródła dochodów, twardziela, który ucieka przed obowiązkami domowymi, nie sprząta po sobie czy ogląda telewizję z nieodłącznym piwem?  O co mi chodzi? Ano o to, że wśród kobiet tacy twardziele i macho są wciąż bardzo popularni i pożądani. Intryguje mnie dlaczego więc obrońcy kobiet tak bardzo boją się z tym walczyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.