O kilku dni nie gaśnie dyskusja nad opinią Magdaleny Środy, że osoba tzw. wierząca nie powinna piastować władzy. Opinia była wypowiedziana przy okazji zdymisjonowania Jarosława Gowina. Kolejny raz swoją opinię M.Środa przypomniała w Gazecie Wyborczej z 15 maja przy okazji odpowiedzi na polemikę księdza Dostatniego.
„Pragnę jednak czym prędzej sprostować pewne fakty. Ks. Dostatni pisze, iż “odmawiam ludziom religijnym prawa do sprawowania władzy w demokracji”. To nieprawda. Ludzie wierzący mogą sprawować władzę w państwie, o ile nie traktują wiary jako fundamentu przekonań i decyzji politycznych odnoszących się do wszystkich obywateli. Wielu wielkich polityków (np. Charles de Gaulle) było głęboko wierzącymi katolikami, ale nigdy własnej wiary nie traktowali jako programu politycznego, który ogranicza prawa niewierzących.”
Mógłbym zareagować w stylu M.Środy i stwierdzić, że osoby o poglądach takich jak M.Środa nie powinno się dopuszczać do prezentowania poglądów w mediach, ponieważ stanowią zagrożenie dla demokracji.
Magdalena Środa uzasadnia swoją opinię tym iż, „W Polsce nie mamy refundacji in vitro, nie mamy ustawy o związkach partnerskich, nie mamy praw reprodukcyjnych, bo rządzący uważają je za niezgodne z “wolą bożą”, …”. Mówiąc prościej, M.Środa uważa , ze to z winy katolickich posłów, byłego ministra Gowina i im posobnych, nie załatwiono wielu ważnych spraw w Polsce. Zgodzę się, że spraw ważnych społecznie również z mojego punktu widzenia.
Nie jest problemem to iż Magda Środa jest niezadowolona z nieuchwalenia kilku aktów prawnych. Nie jest też problemem to, że głośno to wyraża. Każdy ma jakąś moralność, światopogląd i oczekiwania co do roli państwa w naszym życiu. W tym jednak przypadku, dumna ze swoich odważnych poglądów pani M.Środa, poszła za daleko. Powiedzenie, że katolicy (bo tak naprawdę m.in. o nich tu chodzi) w rządzie czy partii rządzącej, z racji swoich poglądów, uniemożliwiają uchwalenie aktów prawnych zezwalających/akceptujących na działania sprzeczne z ich światopoglądem to opinia w demokracji w ramach wolności słowa. Powiedzenie, że „..ludzie wierzący mogą sprawować władzę w państwie, o ile nie traktują wiary jako fundamentu przekonań i decyzji politycznych odnoszących się do wszystkich obywateli”, to już świadectwo iż pani etyk, ups….. etyczka i filozofka, nie rozumie demokracji i wolności przekonań lub że po prostu pokazała swoje prawdziwe ja. Można powiedzieć, że to tyko słowa. Ja jednak mam wrażenie, że w ten sposób M.Środa podważa prawa innych do piastowania najwyższych urzędów i zasiadania w parlamencie. Niegroźne? Ok., może i niegrożne. Ale tak samo niegroźne jak słowa narodowców w trakcie marszu 11 listopada w Warszawie.
W demokracji (wybory, zasiadanie w sejmie i senacie, piastowanie najwyższych funkcji w państwie itd.) biorą udział wszyscy, którym prawo tego nie zabrania. Od uczestnictwa w demokracji i piastowania funkcji państwowych, oddziela nas jedynie kryterium wieku i posiadanie lub nie tzw. praw publicznych. Nie wyobrażam sobie, by ograniczenia miały dotyczyć dajmy na to katolików czy osoby o przekonaniach, nieakceptujących niektórych zachować w społeczeństwie (związki partnerskie, homoseksualizm, zapłodnienie in vitro..). Tego typu spory rozstrzygamy właśnie na drodze demokratycznej. Ktoś komu zależy na stworzeniu prawnej formuły dla związków partnerskich, głosuje za partią która to akceptuje i/lub chce uchwalić stosowną ustawę. Przeciwnicy zaś, mogą zagłosować na partię katolicką. Różnimy się na wielu płaszczyznach. W sprawach emerytur, ekonomii, historii, Unii Europejskiej, społecznych, światopoglądowych, udziału państwa w naszym życiu itd. Kwestie światopoglądowe są tylko jednym z wielu pół sporów i to bynajmniej nie najważniejszym. Czy mamy również zniechęcić do piastowania funkcji państwowych ludzi o poglądach socjalistycznych, bo są niebezpieczni dla kraju?.
Oczekiwanie, że – przykładowo – J.Gowim ma się wyzbyć swoich przekonań na czas ministrowania jest jak na etyczkę i filozofkę, naiwnością. A czy M.Środa też mogłaby się „wyłączyć” moralnie w niektórych okolicznościach? Wątpię. J.Gowin jest politykiem o relatywnie silnych przekonaniach i nie to jest problemem. Problemem było opieranie PO m.in. na prawym, mocno konserwatywnym, skrzydle i wybieranie go na ministra sprawiedliwości. Premier Tusk, zapewne niezamierzenie, przyczynił się do wzmocnienia i spopularyzowania J.Gowina.
Każdy ma jakieś przekonania, światopogląd i niechętnie rezygnuje z przestrzegania jego podstaw. Wyznajemy ten czy inny światopogląd, ponieważ uważamy go za słuszny, dla siebie i dla świata. Osoby wyznające konkretną religię, czasami mają skłonność do niemal bezwarunkowego przestrzegania zasad religijnych czy światopoglądowych. Z punktu widzenia swobód obywatelskich i społecznego zróżnicowania, bywa to trudne. Ale tez nie jest to takim problemem jakby się pozornie wydawało. Wśród katolików jest ogromne zróżnicowanie co do skali przestrzegania nakazów i zakazów religijnych i skłonności do narzucania ich innym. Być może J.Gowin należy do części bardziej konserwatywnej polskiego społeczeństwa, ale – jak wspomniałem wyżej – to nie J.Gowin jest tu problemem.
Zastanawiam się, gdzie się podziała wiedza naukowa M.Środy? Szkoda, że reakcja na tekst M.Środy w mediach nie-konserwatywnych, był dość słaba.
Cały tekst M.Środy z Gazety Wyborczej: