W zasadzie informacja, że PO usunęła ze swoich szeregów Jana Rokitę za niepłacenie składek jest śmieszna sama w sobie. Bynajmniej nie z powodu małostkowości dawnych kolegów partyjnych jak zdawały się sugerować media. No bo co to news że ktoś składek nie płaci. No ale media z wszystkiego potrafią zrobić wydarzenie. Wątpliwości mam jednak cokolwiek do interpretacji medialnej tego wydarzenia.
Przede wszystkim jak ktoś nie płaci składek, to niemal w każdej organizacji jest za to po pewnym czasie usuwany. Zabawne jest to, że czekano z tą decyzją aż 5 lat! Statut PO z 2010 wskazuje że członek PO usuwany jest po 6 miesiącach od zaprzestania płacenia składek. Powrót do grona członków PO możliwy jest po 3 latach. Zwlekanie więc z decyzją aż 5 lat świadczy nie o złym potraktowaniu Jana Rokity przez koleżanki i kolegów, ale dokładnie o czymś odwrotnym. Być może zwlekano z decyzją by Janowi Rokicie nie utrudniać ewentualnego powrotu do polityki. Brak odwagi wobec Jana Rokity widać było po komentarzach niektórych działaczy PO, z których część deklarowała że gdyby co to natychmiast przywrócą mu członkostwo i że mile go wspominają. Widać, że J.Rokita pozostawił po sobie krwawiące serca.
Bohaterem scenki na pewno nie jest sam Rokita. Przede wszystkim jak nie miał ochoty płacić składek, to powinien zawiadomić partię i zrzec się członkostwa. Jeżeli miał odwagę wycofać się z wielkiej polityki („Chcę wycofać się z działalności politycznej. Nie kandyduję”), to trzeba było być konsekwentnym. Przytoczona wypowiedź z jesieni 2007 nie oznaczała formalnie oczywiście całkowitego odejścia ze świata polityki czy z partii i wydaje się że Rokita chciał sobie zostawić furtkę na powrót. Tak więc zaległość 300 zł ośmiesza również samego Rokitę, wskazuje na brak odwagi i uczciwości w relacji z dawną partię. Po prostu po zaprzestaniu współpracy z partią należało jak najszybciej uregulować sprawy zgodnie ze statutem.
Zanim ktoś zacznie współczuć Rokicie, warto przypomnieć że nagłe odejście w trakcie kampanii stawiało PO w bardzo niekomfortowej sytuacji. J.Rokita był jednym z filarów PO. Sytuacja była zgoła idiotyczna. Polityk odchodzi w powodu działań małżonki. Przypomnę, ze decyzja Jana Rokity motywowana była rozpoczęciem współpracy jego żony z prezydentem Kaczyńskim. Swoją drogą, ten ostatni nie powinien był jej zatrudniać. Wydaje się, że „przejście” małżonki na stronę PiS nie musiałoby być jeszcze powodem, ale Rokita podjął decyzję jaką podjął. Może dawny lider PO wiedział jaki kabaret nas czeka gdy Nelly Rokita przy swoim temperamencie zacznie wyrzucać publicznie żale pod adresem PO i Donalda Tuska. I faktycznie byliśmy świadkami widowiska (kabaretu!) w odcinkach z udziałem Nelly Rokita.
Obecne żale mediów nad usunięciem Jana Rokity z szeregów PO i żale części dawnych partyjnych towarzyszy, opierają się na legendzie jaką wokół siebie stworzył Jan Rokita. A może inaczej: … legendzie która była odpowiedzią na zapotrzebowanie na lidera w PO i wśród części społeczeństwa. Bo Jan Rokita był nie tyle realnym politykiem co wizjonerem, który przyciąga uwagę swoją rzekomą ponadprzeciętnością. To była mieszanina jego cech, ale i świadomego kreowania wizerunku. Nie gardził populizmem i popisami politycznymi, co m.in. widać było w tzw. komisji ds. Rywina.
Czy jeszcze kiedyś zobaczymy Jana Rokitę w wielkiej polityce lub w jej sąsiedztwie? Nie wiem, ale nie zdziwiłbym się. Rokita to polityk, który politykę kochał i kochał w niej uczestniczyć. Nie uważam by jego brak na scenie politycznej miał jakieś znaczenie dla sytuacji politycznej. Podejrzewam, że jeśli miałby wrócić do wielkiej polityki, to przywołany przez admiratorów jego osoby. Jak wskazywały wczorajsze medialne wypowiedzi, admiratorów nie brakuje.