Przypadek Ewy T.

przez | 1 lipca 2013

Artykuł Mariusza Szczygła „Śliczny i posłuszny” z Dużego Formatu z minionego tygodnia, nadaje się na scenariusz thrillera. Z tą różnicą, że w opisywanym przypadku nic nikomu nie zagraża. Thriller miałby silny podkład psychologiczny, w którym nie główna bohaterka, a dziennikarz i tajemniczy N byliby czołowymi postaciami. Ewa T. byłaby tylko osobą „z przeszłością” wokół której rozgrywa się akcja. Z jednej strony anonimowy dla dziennikarza N, a z drugiej dziennikarz który przez większość czasu rozwikływania zagadki, walczyłby z wątpliwościami czy aby nie jest zabawką i narzędziem w rękach tajemniczego informatora (mowa o N).

Pewnego dnia M. Szczygieł dostaje od tajemniczego pana N informację, by zainteresował się życiem Ewy T.  Ewa jest nauczycielką i ekspertem MEN. Ewa T, według skąpych informacji z artykułu, jest około sześćdziesięcioletnią kobietą (być może 60-65 lat). N dostarcza M.Szczygłowi powoli informacje, naprowadzając na kolejne fakty z życia Ewy T i jej rodziny. Sprawa faktycznie jest nieprawdopodobna i szokująca. Starsza obecnie kobieta które jest nauczycielką i ekspertem MEN, przed trzydziestu laty doprowadziła do śmierci dziecka i z zasądzonych 15 lat więzienia odsiedziała 10. Dla N połączenie nauczyciela i eksperta ws edukacyjnych, z dręczeniem dziecka i ciężkimi karami cielesnymi, było nie do przyjęcia.

Stąd w mediach rozgorzała gorąca dyskusja. Tradycyjnie odsyłam oczywiście  do lektury artykułu w Dużym Formacie, a sam skupie się na najważniejszych dla mnie wątkach, ocenie i wątpliwościach jakimi sprawa Ewy T zrodziła.

Ewa T jako młoda kobieta związała przed ponad trzydziestu laty się z Tadeuszem W. Tadeusz to rozwodnik, któremu sąd przyznał opiekę na kilkuletnim synem. Po związaniu się z Ewą T, ona zyskała funkcję nieformalnej matki. Jak się szybko okazało, było do pełnienia tej funkcji niezdolna. Można było oczywiście spojrzeć na tą kwestie oczami Ewy T. Ona czuła iż jest zdolna. Jak się okazało, preferowała metody wychowawcze, które doprowadziły ostatecznie do śmierci dziecka. Mówiąc bez ogródek: zakatowała dziecko na śmierć. Proceder trwał bardzo długo, więc nie mamy do czynienia z kobietą, która miał zły dzień, czy „puściły jej nerwy” bo dziecko było nieznośne. Z dziennikarskiego dochodzenia i materiałów śledztwa, wyłania się tragiczny obraz związku dwójki ludzi (Ewa T i Tadeusza W), którzy mieli pod opieką kilkuletnie dziecko. Chłopiec często był bity i poniżany. Jak przyznał personel przedszkola, chłopiec miał częste przerwy w bywaniu w przedszkolu, które najprawdopodobniej były próbą ukrycia przed personelem przedszkola śladów pobicia. Mimo tego personel zauważał ślady bicia, a w reakcjach chłopca  zauważał konsekwencje nienaturalnych form wychowania. Zaskakująca była postawa ojca dziecka. Akceptował metody Ewy T. Widział co się dzieje nawet tragicznego dnia, kiedy w skutek skatowania chłopiec zmarł. Jak się okazało z materiałów śledztwa i innych źródeł, podporządkował się swojej partnerce Ewie T, do tego stopnia że akceptował jej formy wychowawcze wobec własnego dziecka.

Ewa T i Tadeusz W to nie był margines. Porządne rodziny, wykształcenie. Powołany podczas rozprawy biegły, wysoko ocenił Tadeusza W. Niestety ocena zawiera również informację, że łatwo podporządkowywał się Ewie T. Do tego stopnia, że kilkuletni brak pożycia seksualnego dał sobie wytłumaczyć religijną postawą Ewy T.

Pewne wątpliwości u M.Szczygła (i pewnie u wielu czytelników) wywołał wprowadzenie wątku determinacji postawy i zachowania Ewy T przez wychowanie w domu rodzinnym i zasadom jakim hołdowała rodzina Ewy T.  Na ten wątek nalegał tajemniczy informator N. Mam spore wątpliwości czy można iść na takie uproszczenie. Ostatecznie M.Szczygieł uległ propozycjom N i ocenę korzeni rodzinnych nie ograniczył tylko do rodziców. Uzasadnianie zachowania Ewa T w oparciu o spisaną, notabene przez ojca Ewy T, historie rodziny obejmującą kudziesiąt lat traktuję jako przesadę i próbę dorobienia teorii przez N. Przypomina to historię niemieckich zbrodniarzy z czasów ostatniej wojny, którzy pochodzili z porządnych niemieckich rodzin, gdzie były twarde zasady, wykształcenie, honor, religia itd. i którzy nagle bez skrupułów popełniali zbrodnie. Nie ma co jednak ukrywać, że defekty Ewy T mogą być rezultatem wzorców wyniesionych w domu. Ręce opadają, kiedy czyta się przytoczone zeznania sądowe rodziców Ewy, a szczególnie matki. Ewa T wydaje się być jej „udoskonaloną” wersją. Mimo wszystko zawsze pozostaje pytanie na ile dzieciństwo determinuje nasze zachowania w życiu dorosłym. Ewa T była młodą, ale już dorosłą osobą, kiedy systematycznie biła dziecko Tadeusza W i tłumaczyła dlaczego współżycie seksualne dwojga dorosłych osób jest niewłaściwe. Przywołuje wątek pożycia seksualnego bynajmniej nie dlatego że jest ciekawy, ale dlatego że to praktycznie jedyna informacja o stanie emocjonalnym i relacjach między tą dwójka ludzi. … poniekąd sporo mówiąca o tej dwójce ludzi.

W sprawie Ewy T, zaskakuje zbrodnia jaką popełniła, ale i łatwość z jaką po odbyciu kary więzienia wróciła do nauczania dzieci i doszła roli eksperta. Tajemniczy N i M.Szczygieł kładą dodatkowo nacisk na zależność pomiędzy wychowaniem w domu, a skutkiem czyli produktem w postaci dorosłego człowieka, który nie widzi że krzywdzi dziecko, a w końcu je zabija.

Z formalnego punktu widzenia wszystko jest w porządku. Ewie T po odbyciu kary i jej tzw. zamazaniu, nikt nie przeszkadza w podjęciu pracy pedagoga. Mariusz Szczygieł i N starają się wskazać, że po podjęciu pracy nauczyciela Ewa T, nadal wykazuje niewłaściwą postawę. Tutaj jednak z dowodami jest już krucho. Przytoczone informacje o Ewie T, specjalnie nie zaskakują. Pod ostrym formalnie regulaminem klasowym dla dzieci autorstwa Ewy T, podpisałby się niestety pewnie niejeden nauczyciel. Czy kobieta się zmieniła pod odbyciu kary? Tego tak naprawdę nie wiemy.

Wprawdzie opinie są zróżnicowane, ale na pewno mamy tu do czynienia z dziurą prawną. Mamy zawody mniej ważne społecznie, gdzie warunkiem ich podjęcia jest niekaralność i jak się okazuje zawód nauczyciela, gdzie może działać zatarcie kary. Rozumiem, że Ewa T umiała wykonywać tylko pracę nauczyciela i tylko taką chciała wykonywać. Tylko czy powinna. Zgadzam się, że ludzie popełniają błędy i nie należy wymawiać im tego przez całe ich życie. Na pewno nie można zaszczuć człowieka i wyrzucić go na ulicę by żebrał, lub co gorsza kradł.

Jedno z pytań jakie się pojawia, to czy człowiek się naprawia, zmienia, rozumie błędy. Ewa T popełnił zbrodnię. Jak wspomniałem, dokonała tego nie pod wpływem chwilowych emocji, czy wskutek nieostrożności. Śmierć dziecka przed trzydziestu laty była efektem braku poprawnego wykształcenia jej systemu emocjonalnego i moralnego. To trwało długo i trwało by dalej, ale przerwała to śmierć dziecka. Zachowanie wobec dziecka i Tadeusza W, wskazuje na znaczne upośledzenie emocjonalne kobiety. Osobiście nie wierzę w zmianę tego typu postaw. Może tylko modyfikację. W takim przypadku powrót do szkoły i nauczania dzieci powinien być już dla niej zamknięty. Ewa T pokazała, że ma dość sztywny system moralny i ograniczoną możliwość rozumienia skutków swoich poczynań oraz potrzeb dziecka. Ewa T miała co najmniej częściowo świadomość naruszania zasad społecznych. By ukryć ślady pobicia dziecka, czekała aż znikną ślady pobić i robiła częste przerwy w przebywaniu dziecka w przedszkolu.

Powrót do życia po odbyciu kary może się odbywać na wiele sposobów. Nie musi to być edukacja i nie powinna. Gospodarka wolnorynkowa daje wiele szans i sposobów na zdobycie środków do życia. Przestępstwo jakie popełniła Ewa T wskazuje, że nie posiadała cech wymaganych w zawodzie nauczyciela. Nie jest istotne w tym przypadku czy się zmieniła czy nie. Ze społecznego punktu widzenia pytanie brzmi czy można ryzykować i powierzyć jej wychowywanie dzieci. I nie chodzi tu nawet wcale o ryzyko pobicia, ale postawę i reakcję na różnorodność zachowania dzieci.

Proszę zauważyć, że zwróceniu na siebie uwagi winna jest też sama Ewa T. Nieistotne kim jest N i  co nim kierowało, by zainteresować problemem znanego dziennikarza. Ewa T musi mieć spore mniemanie o sobie i skłonność do ryzyka. Podjęcie się roli eksperta, oznacza radykalne zwiększenie ryzyka zainteresowania się jej osobą i odkrycia jej przeszłości. I mimo wszystko zaryzykowała, będąc przekonana że formuła zamazania jej przestępstwa sprzed trzydziestu lat jej się słusznie należy. Zabrakło mi w tym poczucia popełnionego grzechu i zwykłej skromności.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.