Cwaniactwo … na kilkanaście złotych

przez | 8 stycznia 2014

Mam świadomość, że w narodzie popularne jest cwaniactwo, ale chyba już czas byśmy nawet w cwaniactwie zadbali o klasę. Czytam sobie o tzw. opłatach śmieciowych i z przykładu kilku miast i osiedli wynika, że w momencie liczenia osób zamieszkujących dany lokal na potrzeby ustawy śmieciowej, „ubyło” kilka-, a nawet kilkanaście procent mieszkańców. Zresztą podobne historie dochodziły do mnie od znajomych. Przykład Warszawy jest już po prostu żenujący.

Wiele mogę zrozumieć i zaakceptować w tym kraju, ale żeby szczeniacko kłamać tylko dla kilkunastu czy „małych” kilkudziesięciu złotych miesięcznie?! I co, przyjdzie pan/pani z administracji by  potwierdzić liczbę mieszkańców z deklaracji i ….będzie obciach.

Oczywiście w internetowych komentarzach nie brakowało obrońców cwaniactwa (czytaj: oszustwa) na różne sposoby, czy prób uzasadnień. Pocieszam się, że i niemało było komentarzy ośmieszających śmieciowe  cwaniactwo.

Polak, jak tylko ma za coś zapłacić państwu, osiedlowej administracji itd., od razu przyjmuje założenie że jest oszukiwany, a tenże organ i tak za dużo pobiera. To takie automatyczne uzasadnienie dla oszukiwania, zaniżania opłat itd.

Faktycznie mało do kogo trafiała w ubiegłym roku akcja informacyjna o celu ustawy śmieciowej. Ale nie dlatego, że było błędnie przeprowadzona, ale dlatego ze Polak z zasady nie akceptuje podwyżek. Przypomnę więc, że idea ustawy śmieciowej zmierzała do tego, by zmusić nas do segregacji śmieci i ich recyclingu, zniechęceniu do korzystania z dzikich wysypisk i uszczelnieniu całego procesu zarządzania odpadami począwszy od pojemnika na śmieci w naszym mieszkaniu, po zakład przetwórczy czy wysypisko. Niestety wiąże się to niejednokrotnie z większym kosztem, by objąć i uszczelnić cały proces poboru i utylizacji odpadów. Ludzie chyba nie zauważali, że do tej pory problem śmieci  dla nas ograniczał się do zabrania ich spod naszych okien. Obecnie, nie dość że śmieci mają być mądrzej zebrane, to jeszcze w jak największym stopniu ponownie wykorzystane.

Widać, że świadomość ekologiczna nadal nie do wszystkich dociera. Pamiętam jak wśród znajomych z pracy polskie zawodzenie i narzekanie było w połowie ubiegłego roku na porządku dziennym. Unieszczęśliwiano się i narzekano na dziesiątki sposobów. Próbowałem w tym czasie zasiać nieco optymizmu. Mimo iż na moim osiedlu tez nie wszystko w zakresie organizacji odbierania odpadów mi się podoba, to jednak z niekrywanym zachwytem patrzyłem jak mieszkańcy szybko zapełniali pojemniki na segregowane odpady. W niektórych przypadkach trzeba było pojemniki dostawiać.

Niestety segregacja odpadów musi kosztować i ja nie mam problemu z akceptacją tego faktu. Do znacznej części Polaków nie dociera, ze nie tyle odbiór i wywożenie śmieci były tanie, co w rachunku finansowym nie brano pod uwagę konsekwencji zakładania kolejnych wysypisk. Dla większości z nas, wysypiska były gdzieś tam daleko. I skoro nam nie przeszkadzały, to można było zakładać kolejne. Oczywiście … gdzieś tam daleko.

Skala opisywane procederu i miejsca wskazują, że oszukiwanie w wykazywaniu liczby mieszkańców dotyczą w mniejszym stopniu ludzi biednych. Oszukuje obywatel, który na co dzień ma z czego żyć i ma z czego wydawać na masę drobnych i mniej drobnych przyjemności. Stąd kiedy patrzę na statystyki polskiej konsumpcji w jej różnych przejawach, to się zastanawiam cóż to za satysfakcja że się „naciągnęło” gminę na przykład na kilkanaście złotych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.