Profesor się żali

przez | 19 lutego 2014

Profesor się żali

 

 

Prof. Gliński już do tego stopnia przesiąkł stylem uprawiania polityki a’la PiS, że nawet  żali się w sposób charakterystyczny dla polityków tej partii sposób.

„….zastanawia mnie wściekłość ataków medialnych na mnie. Może faktycznie miałbym szansę (autor bloga – chodzi o udział w wyborach prezydenckich), skoro tak agresywnie jestem atakowany, próbuje się mnie ośmieszać. Chcę powiedzieć, że nie wycofam się z życia publicznego tylko dlatego, że źli ludzie używają złych metod w walce politycznej, że uderzają rykoszetem w moją rodzinę.”

Jest spore samozadowolenie z siebie i wątek martyrologiczny. No i jak każdy polityk PiS: siła rzekomego ataku medialnego jest proporcjonalna do wielkości polityka i skali zagrożenia jakie stanowi dla politycznych konkurentów (czytaj: PO).  No i do tego twarda deklaracja, że  nie wycofa się z polityki pomimo politycznych ataków. Czyli polityk nie dość że nietuzinkowy, to jeszcze szaleńczo odważny.

„….próbuje się mnie ośmieszać.”

P.Gliński  chyba nie zauważył jak szybko stał się w mediach osobą bez wyrazu i marionetką PiS, na własne zresztą życzenie.  To nie media ośmieszają profesora, tylko on sam siebie.  Ja bym proponował, by  P.Gliński odsłuchał co miał do powiedzenia od czasu jak się pojawił w mediach jako polityczna bomba PiS. Były to niemal zawsze wypowiedzi nijakie, bez wyrazu, niezwykle ogólne i na niskim lub żadnym poziomie merytoryki.  Do tego dziennikarze szybko zauważyli, że prof. Gliński w swoich medialnych wypowiedziach nie wychodzi poza styl komunikacji praktykowany w PiS. Oznaczało to kompletny brak samodzielności i nie wychodzenie poza linie wyznaczoną przez prezesa PiS.

Na wejściu do świata polityki P.Gliński dostał dużą szanse od mediów. Był nową twarzą kojarzoną z PiS, ale nie związany bezpośrednio z partią. Dojrzały, szeroko wykształcony mężczyzna z tytułem profesora, budził zainteresowanie mediów. Jednak od początku było wiadomo, że każdy kto wiąże się z PiS absolutnie musi akceptować warunki jakie panują w tej części sceny politycznej. Obserwatorzy sceny politycznej tylko czekali w jaki sposób to się objawi w przypadku prof. Glińskiego.

Pojawienie się P.Glińskiego miało być chyba w zamyśle strategów PiS podbijającym elektorat, politycznym majstersztykiem. To się nie miało i nie ma prawa powieść w PiS. Przynajmniej tak długo jak długo rządzi nią J.Kaczyński. Odnoszę zresztą wrażenie, ze nawet media prawicowe nie kwapią się do promocji P.Glińskiego na politycznego lidera i osobowość prawicy.

Prof. Glińskiemu nie pomaga sam PiS i jej lider. PiS robi wrażenie jakby nie wiedział co z wykreowanym profesorem zrobić. Pomysły na profesora i inicjatywy w jakich się pojawia, tylko to potwierdzają. W każdej z nowych funkcji, profesor robi wrażenie nieporadnego i działającego na warunkach PiS. Do tego w kilku przypadkach to już sam PiS ośmieszył profesora. Kreowanie technicznego rządu, którego nawet sami politycy PiS nie traktowali poważnie, to był punkt zwrotny w jego politycznej karierze na prawicy. Słynna scena z tabletem, to niebywale trafne ujęcie kim dla Jarosława Kaczyńskiego jest P.Gliński.

PiS próbuje uzupełnić profesorem swój wizerunek w ramach akcji, którą można nazwać: nas też wspiera świat nauki i elita narodu. Ponadto P.Gliński pełni rolę niezależnego autorytetu współpracującego z PiS i wydaje się że na tej roli się skończy. W cytowanym wywiadzie z wczorajszej Rzeczpospolitej, po raz kolejny profesor sugeruje że może w imieniu PiS objąć ważną funkcję, co dla mnie oznacza, że na chwilę obecną nikt z PiS nie pozbawił profesora złudzeń. Wątpię by P.Gliński był typem osobowości, która sięgnie po prezydenturę dla PiS. Politycy PiS chyba też zaczynają to sobie uświadamiać. A nawet gdyby, to będzie marionetką tej partii. Co samemu profesorowi chyba nie przeszkadza.

Prof.Gliński jest postacią dość przeciętną i bez wyrazu. Nie wiem, co go ściągnęło do polityki. Bez względu na to czy była to własna wola czy propozycja J.Kaczyńskiego, to na pewno w profesorze uruchomiło się poczucie, że jest potrzebny krajowi.

Szkoda tylko, ze kolejny profesor deprecjonuje swój wizerunek na potrzeby polityki i w imię poczucia misji. Nie pierwszy to przypadek gdy tytuły naukowe nie mają wpływu ani związku z charakterem człowieka i jego osobowością. Żal, ze pan naukowiec w wspomnianym wywiadzie posłużył się w imię swojej politycznej misji  manipulacją: „…Za czasów rządów PiS był znacznie  większy wzrost gospodarczy niż za czasów PO i PSL, było też znacznie mniejsze bezrobocie”. Zapewne w imię lepszych wartości pan profesor nie dodał, że wzrost gospodarczy z działaniem rządu PiS nic nie miał wspólnego. PiS po prostu trafił w świetny okres. … a wystarczyło spojrzeć do danych GUS lub gdzie indziej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.