No i w końcu Polacy się doczekali. Jana Pawła II ogłoszono świętym. Pozwolę sobie i na pewien przytyk pod adresem mediów, ale i ciekawą – jak sądzę – refleksję związaną z papieżem.
Za każdym razem kiedy zaczynamy narodowe refleksje nad papieżem popadamy w patetyczne wysokie tony, narzekając przy tym na to iż nie stosujemy się do jego nauk oraz że nie znamy jego dorobku. Nie inaczej było teraz. Dziennikarze relacjonujący przygotowania do kanonizacji Jana Pawła II wprawiali się w ekstatyczny stan zachwytu na papieżem i jego wpływem na losu Świata, Europy i Polski. Nie brakowało oczywiście i zachwytów nad jego przekazem religijnym i moralnym. Niestety było to przekazywane na tak wysokim poziomie abstrakcji i moralno-religijnego uniesienia, że nie byłem w stanie dowiedzieć się co papież faktycznie zrobił, napisał, co tak naprawdę chciał nam przekazać. W mediach panowała atmosfera lekkiego rozczarowania z powodu małej wiedzy w społeczeństwie o naukach Jana Pawła II. Niestety przeglądając w ostatnich dniach kanały telewizyjne, a szczególnie w sobotę, nie zauważyłem by i same media były zainteresowane chociaż skromnym streszczeniem tychże nauk. Tylko ogólnie: że szanować bliźnich, pomagać biednym oraz niepełnosprawnym.
Tak słuchając dziennikarzy z głównych mediów, którzy na co dzień żyją z prowadzenia komercyjnych programów lub fascynują się komentowaniem naszego politycznego piekiełka (oficjalnie robią to rzekomo z konieczności i obrzydzeniem), nagle odkrywam iż wielu z nich to gorący (ba, wręcz wrzący) chrześcijanie. I zawsze wierzyli w świętość papieża, w cuda…itd. W piątek i w sobotę to już był wręcz taki zbiorowy religijny coming out. Chwilami to już wyglądało sztucznie i niesmacznie oraz cokolwiek wątpliwie w przypadku niektórych osób.
Już zupełnie rozbiła mnie pani (nazwisko znane, ale nie podam), która w sobotę prowadziła konferansjerkę na papieskim koncercie. Nie mam nic do tego, co kto w prywatnym życiu robi. Ale jak się jest po dwóch rozwodach i w trzecim związku oraz wydaje niemałe pieniądze na operacje plastyczne, to wypadałoby by wiedzieć, że na scenę kanonizacyjnego koncertu pchać się nie wypada.
…no i tak końcowa refleksja, którą obiecałem na początku..
Nie ma co może i narzekać na mają wiedzę o naukach i przekazie Jana Pawła II. Na przeszkodzie poznania nauk JPII stoi nie tyle nawet nasze lenistwo, co obawa iż tych nauk nie zaakceptujemy, tak jak dość pobieżnie i bez nadmiernych wymagań wobec siebie, Polacy podchodzą do katolicyzmu. Nie mamy na przykład nic przeciwko apelowaniu o dzielenie się z biednymi, ale już dawać za bardzo nie chcemy. Itd.
Obraz w mediach JPII jest odbiciem Polaków i ich potrzeb. I chyba nie ma się co na to burzyć. JPII jawi się od lat w polskim przekazie jako wyrozumiały i pełen miłości i dobroci dziadek, ojciec czy wujek. Chcieliśmy (i chcemy), żeby do nas machał ręką, pozdrawiał i się uśmiechał. I żeby akceptował nas takimi jacy jesteśmy, czyli grzeszni i na co dzień zapatrzeni w zaspokojenie własnych potrzeb i przyjemności, aczkolwiek czasami zdolni do uniesień i poświęceń.