Taśmy. Gdzie jest granica zabawy?

przez | 23 czerwca 2014

Nie mam nic przeciwko ujawnianiu nagrań kompromitujących polityków i inne osoby z tzw. świecznika.  Niemniej im dłużej trwa akcja tygodnika Wprost tym więcej pytań i wątpliwości się pojawia. Red. Latkowski twierdzi, że broni prawdy, dostępu obywateli do informacji itd. W deklaracji „Po co to robimy”, S.Latkowski przedstawia swoje szczytne cele. Według mnie na początku zapomniał dopisać dwa punkty: dla mołojeckiej sławy i dla komercyjnego sukcesu.

Redakcja Wprost nie tyle ujawnia prawdę o politykach i obecnej koalicji, co ujawnia to co chce/chcą autorzy nagrań. Biorąc pod uwagę okres w jakim nagrywano polityków (co najmniej kilka miesięcy), red. Latkwoski i jego dzielni dziennikarze stali się tylko zabawką w rękach dysponenta nagrań. Można przypuszczać, że nagrań jest o wiele więcej i ich dysponent świetnie się bawi. Pozostaje poczekać na listę bywalców lokali w których nagrywano gości.

Redakcja Wprost przyjmując rolę tuby, pokazała przy okazji ogromny brak dziennikarskiego profesjonalizmu. Na pytanie o swoją faktyczną rolą (j.w.) muszą sobie odpowiedzieć sami.

W materiałach prezentuje się wypowiedzi m.in. dotyczące polityki zagranicznej, które ośmieszają nie tyle PO co Polskę na arenie  międzynarodowej. Moim zdaniem redakcja Wprost powinna je była wyciąć, bez względu na to kto (polityk której partii) je wypowiedział.

Świat dziennikarski powinien tez przyjąć jako zasadę, że jakiekolwiek informacje o działaniach polskiego wywiadu za granicą również powinny być usunięte z publikowanego materiału. Wystarczy podać informację o fakcie usunięcia, a szczegółowy materiał przekazać odpowiednim służbom lub sejmowym komisjom.

Ośmieszono i oskarżono osoby, które już nie żyją. Chodzi m.in. o rzekomą polityczną transakcję dotyczącą prof. Religii. Ten człowiek nie może się już bronić. Redakcja nie stara się ocenić wiarygodności nagranych wypowiedzi ani pomóc słuchaczom je zrozumieć.  Okazało się, ze Wprost nawet nie starał się zweryfikować czy informacja o pożyczce prof. Religii ma potwierdzenie w faktach.

Po przesłuchaniu całej udostępnionej rozmowy B.Sienkiewicza i M.Belki, fragmenty o polityce pieniężnej NBP nabierają nieco innego znaczenia. Redakcja w wybranych fragmentach zapowiadała sensację. Wystarczyło skontaktować się z jakimś dalekim od polityki makroekonomistą, który by wytłumaczył o co chodzi w proponowanych zmianach prawnych i jaka jest rola banku centralnego w czasie kryzysu. Rzekome nakręcanie koniunktury na kilka miesięcy przed wyborami za pomocą interwencji NBP można sobie między bajki włożyć.

Publikowane materiały zaczęły wykraczać daleko poza brudne sprawki polityków (np. żale Z.Nowaka o kontrolę działalności gospodarczej żony). Mamy już wywoływanie kontrolowanego kryzysu politycznego, który dodatkowo ośmiesza Polskę na arenie międzynarodowej.

Ciekawe co zrobi red. Latkowski, gdy po ewentualnych przyśpieszonych wyborach wygranych przez PiS, tajemniczy dysponent taśm przyniesie tym razem taśmy z nagranymi politykami PiS. Ciekawe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.